Festiwal Góry Literatury 2024
Jubileuszowa 10. edycja Festiwalu Góry Literatury, największego literacko-społecznego wydarzenia w Polsce, odbyła się w dniach 4–14 lipca 2024 roku. Spodziewaliśmy się dużego zainteresowania i rekordowej frekwencji, jednak zaangażowanie uczestników i uczestniczek przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Choć nie dla statystyk organizujemy nasz Festiwal, liczby robią wrażenie, pokazują bowiem skalę i rozmiar przedsięwzięcia.
Była to najdłuższa w historii edycja Festiwalu Góry Literatury. W trakcie 11 dni zorganizowaliśmy 153 wydarzenia, w tym 2 przedstawienia teatralne, 5 wystaw, 8 pokazów filmowych, 11 koncertów, 19 warsztatów i seminariów oraz 65 dyskusji i debat. Gościliśmy ponad 230 osób z szeroko pojętego świata kultury. Pojawili się u nas pisarze i pisarki, poeci i poetki, twórcy filmowi i twórczynie filmowe, artyści wizualni i artystki wizualne, politycy i polityczki, prawnicy i prawniczki, aktywiści społeczni i aktywistki społeczne, publicyści i publicystki, filozofowie i filozofki, przedstawiciele i przedstawicielki nauk ścisłych.
Spotkaliśmy się z naszą publicznością w 23 lokalizacjach Ziemi Kłodzkiej, regionu wałbrzyskiego na Dolnym Śląsku oraz na Opolszczyźnie. Gościliśmy na Zamku Sarny w Ścinawce Górnej, w Nowej Rudzie, Kłodzku, Ludwikowicach Kłodzkich, Wałbrzychu, Świdnicy, Radkowie, Dzikowcu, Dusznikach-Zdroju, Karłowie, Jedlinie-Zdroju, Opolnicy i Brzegu.
Na żywo i stacjonarnie w wydarzeniach wzięło udział blisko 50 tysięcy osób. To o 15 tysięcy (około 43 procent) więcej niż w edycji z 2023 roku, która wówczas również była rekordowa. W warsztatach i seminariach w ramach Latającego Uniwersytetu Ludowego, naszego pasma edukacyjnego, wzięło udział ponad 800 osób (spośród łącznie 1200 aplikujących do udziału). Na żadnym z warsztatów nie było wolnych miejsc, a listy uczestników, w tym rezerwowe, zapełniły się na długo przed rozpoczęciem Festiwalu.
Do tej pory na temat FGL 2024 wzmiankowano w mediach tradycyjnych i elektronicznych blisko 4 tysiące a ze swoimi informacjami dotarliśmy aż do ponad 48 milionów odbiorców. Odwiedziło nas dwa razy więcej akredytowanych dziennikarzy i dziennikarek niż w roku ubiegłym, w tym po raz pierwszy liczna reprezentacja mediów publicznych. Program II i Program III Polskiego Radia objęły nasze wydarzenie patronatem medialnym, relacjonowały nasze wydarzenia na bieżąco i nadawały audycje na żywo z Festiwalu.
Płatny był wstęp na 46 wydarzeń, w pozostałych 107 można było uczestniczyć za darmo. Chcemy to podkreślić, ponieważ właśnie dzięki środkom pozyskanym ze sprzedaży biletów i karnetów mogliśmy finansować między innymi warsztaty i seminaria: te dla dzieci w ramach Małych Gór Literatury i te dla dorosłych realizowane w paśmie Latającego Uniwersytetu Ludowego.
Transmitowaliśmy na żywo 59 wydarzeń (spotkań i debat). Do 10 września 2024 nasze materiały na Facebooku i YouTubie obejrzało niemal 400 tysięcy osób. Udostępniliśmy również nagrania pięciu wybranych wydarzeń, które nie były transmitowane na żywo, ale zostały zarejestrowane – między innymi spotkań poetyckich zorganizowanych w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowej Rudzie. Doświadczenie z lat ubiegłych pokazuje, że statystyki będą znacznie rosnąć, gdyż pozostawiamy udostępnione w sieci zapisy nagrań, można je obejrzeć i odsłuchać w dowolnym miejscu i czasie.
Największym zainteresowaniem publiczności cieszyło się performatywne czytanie fragmentów „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk w 10. rocznicę wydania powieści: głośnej lekturze przysłuchiwało się 2 tysiące osób.
Zespół Book Trucka, czyli Mobilnej Księgarni Tajnych Kompletów, który towarzyszył nam z książkami naszych gości w większości festiwalowych lokalizacji, sprzedał około 5 tysięcy egzemplarzy. To o 25 procent więcej niż w ubiegłym roku.
Wybrane wydarzenia były tłumaczone na żywo na polski język migowy przez Monikę Inglot-Werner oraz Annę Morawską.
Bez wątpienia Festiwal Góry Literatury utrzymuje status największego literacko-społecznego wydarzenia w Polsce. Dobitnie udowodniliśmy, że pozostajemy przestrzenią dialogu, a z naszych scen niejednokrotnie padały słowa krytyki, także wobec obecnie rządzących. Bez względu na lokalizację wydarzeń czuliśmy, że jesteśmy miejscem, w którym wolność, poważna rozmowa oraz swobodna wymiana myśli mają pierwszorzędne znaczenie. Podobne głosy odbieraliśmy od naszych gości oraz festiwalowej publiczności. Niejednokrotnie spotkaliśmy się z opiniami, że „takie rozmowy zmieniają świat”.
Mimo to – a może właśnie dlatego – borykaliśmy się z mową nienawiści w przestrzeni wirtualnej. Fala hejtu popłynęła w stronę FGL, wybranych gości i naszej Fundatorki. Nasze konta w mediach społecznościowych zostały zgłoszone jako spamerskie i głoszące nieprawdziwe informacje i w rezultacie zablokowane w trakcie trwania Festiwalu. Głośno sprzeciwiamy się atakom personalnym, manipulacji i dezinformacji. Nie akceptujemy również głosów pouczających ofiarę hejtu w myśl zasady: trzeba było nie prowokować. Interesuje nas źródło tej nienawiści i przyglądamy się jej przyczynom. Skłania nas to także do namysłu, w jakim kierunku prowadzić naszą scenę debat, by niezmiennie rozwijać dialog, a nie przyczyniać się do pogłębiania polaryzacji społeczeństwa. Pragniemy, by Festiwal pozostał sferą niezachwianej wolności i bezpiecznej, niezależnej wymiany poglądów.
Podczas uroczystego otwarcia Festiwalu w Miejskim Ośrodku Kultury w Nowej Rudzie Grzegorz Tokarczuk, prezes zarządu Fundacji Olgi Tokarczuk, odniósł się do rekordowej frekwencji festiwalowej z minionego roku. – Trudno o większą zachętę do dalszej pracy. Swoją liczną obecnością potwierdzają państwo jakość festiwalowych wydarzeń – dziękował publiczności za przybycie. – Osią tego festiwalu jest zadawanie pytań. Podobnie jak literatura i sztuka zachęcamy do zastanowienia się i dyskusji, nie udzielamy gotowych odpowiedzi.
Prezes nawiązał także do pierwszych edycji FGL, które odbywały się na tarasie domu Olgi Tokarczuk, i opowiedział o więzi, która narodziła się między osobami na scenach i przed nimi: – Właśnie ta bezpośrednia zażyłość była jednym z wyróżników naszego Festiwalu. Chcemy, aby tak pozostało.
– Ukształtowanie ogrodu pozwalało na stworzenie swoistego amfiteatru. Ale też na bliskość. Cieszę się, że mimo tak ogromnego rozwoju ten rodzaj bliskości pomiędzy gośćmi festiwalowymi a publicznością wciąż jest jednym z najważniejszych elementów tego wydarzenia. Trochę przeraża mnie tegoroczny rozmach, nie sposób wziąć udziału we wszystkich wydarzeniach z równym skupieniem i zaangażowaniem, ale tym bardziej doceniam pracę Fundacji i całego zespołu – skomentowała sama Noblistka.
Pełnoprawną uczestniczką wydarzeń podczas tegorocznej edycji FGL była… pogoda. Nie oszczędzała nas: były upały i słońce, ale doświadczyliśmy też oberwania chmury i burz z piorunami. Raz, troską o bezpieczeństwo naszych gości i gościń oraz publiczności, zostaliśmy zmuszeni do przerwania spotkania i odwołania koncertu. Na szczęście udało nam się dodać odwołane wydarzenie do programu następnego dnia. Z podziwem przyglądaliśmy się naszej publiczności, która zdawała się nic sobie nie robić z nieprzychylnej aury i bez względu na warunki atmosferyczne w skupieniu uczestniczyła w spotkaniach.
Nie zapominamy, że to literatura jest siłą napędową Festiwalu Góry Literatury. Od lat poświęcamy jej najwięcej miejsca i przyglądamy się jej sprawczości. W tym roku rozmawialiśmy o najnowszych książkach pisarzy i pisarek, poetów i poetek, reporterów i reporterek – tych popularnych i tych mniej znanych. Nie zabrakło też dyskusji wokół książek popularnonaukowych i biografii.
Zorganizowaliśmy dwa czytania na żywo, nazwane przez nas „głośnymi lekturami”. Ośmieleni sukcesem zeszłorocznego czytania „Empuzjonu”, tym razem zaadaptowaliśmy fragmenty „Ksiąg Jakubowych”, opus magnum Olgi Tokarczuk. W tym roku przypada 10. rocznica wydania powieści (to jedna z wielu rocznic świętowanych podczas tej edycji). Znakomici aktorzy i aktorki ożywili na kilkadziesiąt minut bohaterów „Ksiąg”, co znów okazało się istotnym i niezapomnianym przeżyciem. Zgromadzona tłumnie publiczność mimo deszczu z uwagą przysłuchiwała się performatywnemu czytaniu w wykonaniu Matyldy Damięckiej, Heleny Englert, Andrzeja Seweryna i Macieja Stuhra.
Również sama Noblistka przeczytała swój utwór. W ramach drugiej głośnej lektury usłyszeliśmy „Profesora Andrewsa w Warszawie”, czyli opowiadanie Olgi Tokarczuk z tomu „Gra na wielu bębenkach”. To jedna z niewielu pozycji w polskim kanonie lektur szkolnych, której twórca (w tym przypadku: twórczyni) żyje. Wydawałoby się, że nie ma w tym niczego dziwnego – wszak klasyki literatury powstającej przez tysiąclecia jest znacznie więcej niż dzieł napisanych przez autorki i autorów żyjących. Z tego punktu widzenia, a także z perspektywy dystansu niezbędnego, by ocenić jakość dzieła, ta nierównowaga wydaje się oczywista. Jednak wraz ze zmianą czasów zmieniają się oczekiwania czytelników i czytelniczek, szczególnie młodych. I mają oni prawo czytać o problemach sobie bliskich i znanych. Skorzystaliśmy zatem z okazji, by zaprezentować ważny tekst współczesny w wykonaniu autorki bez szkolnego przymusu i narzucanej często interpretacji.
To wyjątkowe czytanie stanowiło wstęp do dyskusji o kanonie lektur szkolnych, do której zaprosiliśmy ministrę edukacji narodowej Barbarę Nowacką. Mając świadomość, jak trudno podejmuje się takie decyzje i jakie kompromisy towarzyszą ostatecznemu kształtowi listy lektur, Irek Grin pytał o rolę ministerstwa w tym procesie, o rzeczywisty wpływ urzędników na zmiany kanonu i o kryteria, jakimi się kierują. Jak wygląda system? Jakimi narzędziami dysponuje ministerstwo w kształtowaniu nawyków czytelniczych dzieci i młodzieży? – Uważam, że to nie politycy powinni się zajmować lekturami, ale powinni je czytać i znać. Chciałabym, aby nauczyciel miał jak najwięcej autonomii. Jest fundamentem szkoły i tylko od niego zależy, jak ta szkoła będzie wyglądała – powiedziała ministra.
Rozmowa krążyła nie tylko wokół tematów związanych z edukacją, lecz także bieżących wydarzeń politycznych, w tym głosowania w sprawie depenalizacji aborcji. Dzień przed spotkaniem Sejm nie uchwalił bowiem nowelizacji Kodeksu karnego dotyczącej dekryminalizacji pomocy w przerywaniu ciąży. – Znacznie łatwiej czuć frustrację, gdy się stoi na ulicy, będąc częścią ruchu obywatelskiego. Zupełnie inaczej jest, gdy przegrywamy (…) dlatego, że sojusznicy wybierają inaczej, niż zadeklarowali obywatelkom i obywatelom. Nie ustaniemy w walce o prawa kobiet. Nie poddamy się, dopóki nie będzie normalnie – zapewniała ministra na naszej scenie.
Na tegorocznym FGL Olga Tokarczuk poprowadziła rozmowę o twórcy koncepcji psychologii analitycznej i psychiatrze Carlu Gustavie Jungu. Zaprosiła do niej wybitnych znawców twórczości Junga: kulturoznawcę i antropologa Leszka Kolankiewicza oraz filozofa Tomasza Stawiszyńskiego. Przyczynkiem do dyskusji było wznowienie książki „Odpowiedź Hiobowi” Junga – uważanej za jedną z najważniejszych książek XX wieku – w serii „Inne Konstelacje” Wydawnictwa Literackiego, do której tytuły wybiera właśnie Noblistka, przypominając lub po raz pierwszy prezentując polskiej publiczności najistotniejsze jej zdaniem teksty kultury światowej. W tym konkretnym wypadku Olga Tokarczuk napisała również posłowie. – Jung mnie sformatował. Dzięki tej lekturze wybrałam psychologię na studia – opowiadała na naszej scenie. Pytała swoich rozmówców, co ich pociąga i rozpala ich wyobraźnię w nieoczywistej koncepcji szwajcarskiego psychologa, którą sama określiła jako „wizję życia jako podróży ku pełni”. Tomasz Stawiszyński wskazał na koncepcję synchroniczności, z kolei Leszek Kolankiewicz mówił o „dramatycznej, ale pełnej nadziei wizji losu ludzkiego”. – Przychodząc na świat, człowiek jest sobie zadany jako dzieło do wykonania, jest nigdy niezamkniętą sumą zdarzeń – powiedział.
Wspominaliśmy także sumeryjski mit o bogini wojny i miłości Inanie, która stała się dla Olgi Tokarczuk kolejną inspiracją. W libretcie do opery „Ahat ilī. Siostra bogów” Aleksandra Nowaka autorka na nowo opowiada historię bogini balansującej między światami żywych i umarłych. Opowieść w publikacji wydawnictwa słowo/obraz terytoria dopełnia komentarz Zbigniewa Mikołejki. Ten jeden z najstarszych mitów stanowił punkt wyjścia do rozmowy na temat uniwersalnych prawd dotyczących kondycji ludzkiej. Reżyserka teatralna Anna Augustynowicz, historyk literatury i wydawca Stanisław Rosiek oraz filozofka Magdalena Środa wspólnie zastanawiali się nad rolą mitu we współczesnym społeczeństwie. – U źródła wszystkich naszych drżeń leży lęk. Tekst Olgi Tokarczuk jest uzdrawiający, ale nie terapeutyzujący. Jest zachętą, by nie bać się konfliktowości wewnętrznej, która jest w każdym z nas. Olga Tokarczuk sięga w nim w głąb ludzkiej otchłani – oceniła Anna Augustynowicz. Paneliści dyskutowali też o wyobrażeniach, lękach i niepokojach wpisanych w mityczne opowieści oraz o roli bogini Inany w kontekście rozważań na temat granicy między życiem a śmiercią.
Na jubileuszowym FGL gościliśmy uznanych autorów zagranicznych. Adania Shibli, palestyńska pisarka, autorka kilku powieści i tekstów scenicznych oraz krótkich form literackich, przyjechała na Festiwal, by porozmawiać z nami o „Drobnym szczególe” (wydawnictwo Drzazgi). Powieść, która przyniosła jej nominację do Bookera i National Book Award, w ubiegłym roku ukazała się w Polsce w przekładzie Hanny Jankowskiej. Pełna przemocy książka, będąca zapisem pamięci i głosu ofiar, opowiada o poszukiwaniu sprawiedliwości dla dziewczyny, która kilkadziesiąt lat wcześniej została zgwałcona i zamordowana przez Izraelczyków na pustyni Negew. – W pisarstwie współczesnych autorów palestyńskich ważne jest, jak warunki codzienności stają się sposobem pisania i tworzenia literatury. Arabskie słowo oznaczające „literaturę” oznacza również „etykę”. Mówimy jednocześnie o moralności i literaturze, wydaje mi się to niezwykle ważne – mówiła Shibli na Zamku Sarny. Przeczytała także fragmenty swej powieści w języku arabskim. Rozmowę przeprowadził Michał Nogaś, tłumaczyła Katarzyna Janusik, a nagranie spotkania transmitowano na antenie radiowej Trójki w ramach audycji „Wszystkie książki świata”.
Był też z nami izraelski pisarz Yakov Z. Mayer, autor łotrzykowskiej powieści „Nechemia” (Wydawnictwo Literackie, przekład: Magdalena Sommer), o którą pytała go Urszula Glensk. Rabusie, cudowni ozdrowieńcу, wędrowni aktorzy, żydowscy, muzułmańscy oraz chrześcijańscy wizjonerzy to pozornie poboczni bohaterowie tej książki, którzy pokazują nam burzliwą epokę i rzeczywistość głównego bohatera, tytułowego Nechemii. Książka została nazwana prequelem „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk. – Ukazuje nam siedemnastowieczną Rzeczpospolitą, w jednym z najdramatyczniejszych momentów swej historii, widzianą oczami mimowolnego awanturnika, kabalisty i włóczęgi, wplątanego w dzieje fałszywego Mesjasza ze Smyrny – pisała o niej sama Noblistka. Podczas Festiwalu autor opowiadał, że „Nechemia” została oparta na losach postaci historycznej, o której niewiele wiadomo: – Wiemy, że urodził się w Polsce, spotkał jednego z mesjaszy, nawrócił się na islam w Turcji i umarł jako trędowaty w Amsterdamie. Gdy po raz pierwszy przeczytałem o Nechemiii, pomyślałem, że to materiał na pracę naukową, ale potem odkryłem, że nie jestem w stanie znaleźć nic więcej poza tymi trzema krótkimi informacjami sięgającymi XVII wieku. Muszę przyznać, że ta postać mnie zafascynowała. Prawie każda osoba w mojej książce ma swoje źródło historyczne. Rozmowę z pisarzem tłumaczyła Katarzyna Janusik.
Włączyliśmy się także w obchody Roku Czesława Miłosza, którego jednym z istotniejszych wydarzeń jest wznowienie głośnego eseistycznego tomu „Ziemia Ulro” (wydawnictwo Znak), opatrzone przedmową Olgi Tokarczuk. Choć od pierwszego wydania dzieła minęło już niemal pół wieku, wiele wskazuje na to, że nadal pozostaje ono żywe w odbiorze i w wielu aspektach nie przestaje być aktualne. Niegdyś książka „zakazana”, czytana ukradkiem, z wypiekami na twarzy – a dzisiaj? O swoich perspektywach i doświadczeniach lekturowych opowiedzieli literaturoznawca Stanisław Bereś oraz pisarki Joanna Bator i Małgorzata Lebda. – Tej książki nie da się czytać nieosobiście. Chociaż jest dziełem filozoficznym i historyczno-literackim, Miłosz uruchamia całą swoją biografię, bardzo zręcznie wplata ją w swoje rozważania i czyni siebie elementem diagnozy, którą nazwałbym ponuro paszkwilem na cywilizację. Jest to diagnoza katastroficzna – skonstatował Stanisław Bereś. Debatę poprowadził Emil Pasierski.
Joanna Bator rozmawiała też z nami o matczyźnie literackiej i języku macierzystym. To literackie sposoby na nawiązanie relacji człowieka ze światem poprzez rozpoznanie, włączenie i rozszerzenie funkcji opowieści. Katarzyna Byłów, antropolożka kulturowa, tłumaczka i członkini Fundacji Olgi Tokarczuk, pytała między innymi o to, jakie zasoby uruchamia język macierzysty, jak pisać o ucieleśnieniu i umiejscowieniu człowieka oraz jakie konsekwencje może mieć literatura pisana językiem, który nie wbija klina pomiędzy nas a rzeczywistość.
W trakcie Festiwalu często rozmawialiśmy o literaturze, która skłania do namysłu nad rozmaitymi rolami kulturowymi warunkowanymi przez płeć biologiczną.
Dlatego między innymi ponownie gościliśmy Joannę Kuciel-Frydryszak, której „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” (wydawnictwo Marginesy) od zeszłorocznej premiery pozostają jedną z najgoręcej dyskutowanych w Polsce książek. Ta opowieść o przemilczanych kobiecych historiach przenosi nas w realia polskiej wsi dwudziestolecia międzywojennego i ukazuje głęboki kryzys lat 30. XX wieku. Autorka oddaje głos babkom i prababkom, a opis ich codzienności ukazuje siłę wiejskich kobiet, ich oddanie rodzinie i podporządkowanie pracy, ale też uwikłanie w struktury patriarchatu oraz głębokie pragnienie zmiany i samostanowienia. Aleksandra Majak pytała autorkę o kulisy powstania książki, o jej recepcję i związki ze zwrotem chłopskim w literaturze i kulturze oraz o herstorie opowiadane zza progu wiejskich chałup. – Trudność polegała na tym, aby dobrać język do opowieści i nie epatować przemocą – opowiadała Joanna Kuciel-Frydryszak o procesie twórczym. I podsumowała: – Chciałam dać głos kobietom, które nigdy go nie miały, pozwolić wybrzmieć wydarzeniom najtrudniejszym, nawet jeśli książka wyda się przygnębiająca w odbiorze. Wiem z rozmów z czytelnikami, że nie czytają jej jednym ciągiem, muszą odłożyć, odpocząć. Ja to rozumiem, tak samo ją pisałam.
Joanna Kuciel-Frydryszak wzięła ponadto udział w dyskusji, w której zestawiliśmy jej reportaż „Służące do wszystkiego” (wydawnictwo Marginesy) z książką Marty Strzeleckiej „Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami” (wydawnictwo Marginesy). Michał Nogaś pytał reporterki o powiązania między Polkami z różnych warstw społecznych w czasach II Rzeczpospolitej i o ówczesne życie codzienne. Mogliśmy także posłuchać opowieści o stosunku żyjących wtedy kobiet do szkół, gospodarstwa i małżeństwa oraz dowiedzieć się, które z nich rzeczywiście częściej podróżowały po świecie – i dlaczego.
Z Justyną Dąbrowską dyskutowaliśmy o reportażu „Przeprowadzę cię na drugi brzeg. Rozmowy o porodzie, traumie i ukojeniu” (wydawnictwo Agora). Autorka jest certyfikowaną psychoterapeutką z długim stażem. Największe doświadczenie zdobyła w pracy z matkami – specjalizuje się w psychoterapii okołoporodowej i depresji poporodowej, pomaga w nawiązywaniu uczuciowej relacji pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Jej najnowsza książka dotyczy najgorszych i najmilszych emocji towarzyszących przyjściu na świat nowego człowieka. Bez tabu opowiada o wszystkich przeżyciach matek, nie tylko tych wartych uwiecznienia na portalach społecznościowych. – Nie napisałam tej książki przeciwko lekarzom ani położnym, nie chciałam dorzucać kamyczka do ogródka polaryzacji. Ale chciałam zapytać, jak to możliwe, że jedni ludzie robią drugim takie rzeczy – wyjaśniała autorka. Prowadzącej spotkanie Urszuli Glensk opowiadała też o rozmowach z kobietami. Wyznała między innymi: – Jedna z bohaterek powiedziała mi, że do porodu trzeba się przygotować jak na wojnę. To mnie smuci, ponieważ pokazuje, jaki obraz porodu, częściowo adekwatny, mają w głowie polskie kobiety.
Justyna Dąbrowska wzięła także udział w dyskusji o roli położnych z Sabiną Jakubowską, autorką powieści „Akuszerki” (Grupa Wydawnicza Relacja). OIga Wróbel pytała je, co łączy losy i przeżycia historycznych akuszerek i współczesnych położnych, co się zmieniło w kwestii oczekiwań i potrzeb rodzących. Autorki rozmawiały o narracjach otaczających przyjście na świat dziecka i o ich konsekwencjach dla kobiet, stanowiących – w zależności od paradygmatu – podmiot lub przedmiot rytuałów społecznych i medycznych otaczających okres połogu.
Debatowaliśmy również o istnieniu literatury nazywanej „kobiecą”. Waldek Mazur rozmawiał z trzema literatkami, które wydały w tym roku nowe książki: Sylwią Chutnik, Wiolettą Grzegorzewską oraz Karoliną Jaklewicz. Ich pisanie różni wszystko: tematyka, język i bohaterki. Pisarki pracują literacko na innych rejestrach wrażliwości, operują odmiennym humorem, szukaliśmy zatem punktów stycznych dla ich twórczości. Dyskusja dotykała problemu traktowania „literatury kobiecej” paternalistycznie, jako gorszej jakościowo i przeznaczonej tylko dla kobiet, a także kwestii parytetów wśród jurorów nagród literackich. – Jeśli ktoś nie sięgnie po moją książkę, dlatego że piszę o prawach kobiet, to mi nie bardzo na takim czytelniku zależy – wyznała Grzegorzewska. Prowadzący spotkanie porównał sytuację pisarek do realiów politycznych i pytał, czy pisarki nie powinny przestać obracać się we własnym środowisku i „dotrzeć do bańki, która nie słucha”. – Dlaczego po raz kolejny mamy robić to my? Dlaczego mężczyźni nie są w stanie zainteresować się ponad połową populacji, co robią ich mamy, żony, córki, siostry? Bez przesady. Nie mam zamiaru chodzić po domach i pytać, czy chcieliby państwo porozmawiać o feminizmie i o tym, że mamy nierówność w literaturze. Nie mam już siły na to. Chciałabym zakrzyknąć: ogarnijcie się! – odpowiedziała Sylwia Chutnik.
Sylwię Chutnik pytaliśmy też o jej najnowszą książkę: zbiór opowiadań „Dintojra” (wydawnictwo Znak Literanova), powstałych w latach 2015–2021, które łączy motyw tytułowej dintojry (z hebrajskiego: zemsty). Charakterystyczne dla pisarki skupienie na postaciach kobiet pozwala jej poruszyć problem wdrukowanego milczenia, przemocy seksualnej, wstydu. Opowiadanie kobiecych historii nie tylko przełamuje tabu, lecz także uruchamia w bohaterkach złość i chęć zemsty. Krążąc wokół tematu feministycznego gniewu, prowadząca spotkanie Aleksandra Majak pytała autorkę o przerywanie milczenia, literaturę po #MeToo oraz wyzwania krótkiej formy.
O nowej książce rozmawialiśmy również z Wiolettą Grzegorzewską, której głośny debiut „Guguły” przyniósł nominację do Międzynarodowej Nagrody Bookera. W powieści „Tajni dyrygenci chmur” (wydawnictwo W.A.B.) autorka powróciła do dzieciństwa na skraju Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Pisarz Maciej Hen pytał ją, czego szukała w swoim dawnym świecie i co tym razem ją tam zaprowadziło. – Tytuł książki jest metaforą, można go interpretować dowolnie, ale akcja dzieje się dokładnie w 1986 roku. Jest to schyłek komunizmu, epoka Jaruzelskiego. Pamiętam, jak byliśmy wówczas indoktrynowani, wiele rzeczy należało do sfery tajnej, nie mówiło się o nich bądź nie wolno było o nich mówić. „Tajni dyrygenci chmur” to ci, którzy tym światem dyrygują, pociągają za sznurki: władza, reżim. To jeden z tropów interpretacji – zdradziła Grzegorzewska.
Jednym z głównych tematów tegorocznego Festiwalu Góry Literatury był przekład. W czasie spotkania z Jackiem Dehnelem i Piotrem Tarczyńskim mówiliśmy zatem o najnowszych tłumaczeniach Williama Faulknera, których się podjęli: „Gdy leżę, konając” (Dehnel) oraz „Światłość w sierpniu” (Tarczyński). Słynący z narracyjnych akrobacji autor zostaje na nowo wprowadzony do języka polskiego w serii wydawnictwa Znak Literanova. Małgorzata Kolankowska pytała obu tłumaczy między innymi o to, co zainspirowało ich do podjęcia się tego trudnego zadania, w jaki sposób udaje się im oddawać wielopłaszczyznowość narracji oraz jak starzeją się tłumaczenia.
Jacek Dehnel przyjechał do nas także ze swoją nową książką „Łabędzie”. Zastanawialiśmy się, czy to reportaż, saga rodzinna, powieść sensacyjna, czy może esej o pamięci. A może to wszystko jednocześnie? Dwa tomy łamią gatunkowe ograniczenia i o nie właśnie poetę, prozaika i tłumacza pytała Eliza Kącka. Podczas rozmowy Jacek Dehnel opowiadał również o wieloetapowej pracy nad książką i poszukiwaniu źródeł, w tym korzystaniu z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej.
Z kolei Jakub Żulczyk opowiadał o swojej ostatniej powieści, „Dawno temu w Warszawie” (wydawnictwo Świat Książki), będącej kontynuacją bestselleru „Ślepnąc od świateł” – i to dwukrotnie, w rozmowach z Michałem Nogasiem oraz Olgą Wróbel. Bohaterami jego książki są mieszkańcy stolicy mierzący się z samotnością, skutkami epidemii, problemami społecznymi i ekonomicznymi, uzależnieniami. Szeroko eksponowane wątki polityczne uwiarygadniają opis, a Żulczyk, jak się wydaje, „bierze się” za każdą grupę społeczną. – Przemoc funkcjonuje jako ekwiwalent umowy w legalnej gospodarce, groźba przemocy jest zabezpieczeniem transakcji w świecie przestępczym. Gdy przyszedł covid, postawił gospodarkę na głowie, także taką gałąź nielegalnej gospodarki, jak handel narkotykami. To mnie ciekawiło, zacząłem badać ten temat – mówił.
Gościliśmy również jednego z najpoczytniejszych polskich autorów kryminałów, Wojciecha Chmielarza, który spotkał się z naszą publicznością dwukrotnie. Można byłoby powiedzieć, że rok 2024 jest niezwykle udany dla tego autora, ale jego dobra passa trwa już przynajmniej dekadę. W pierwszej połowie tego roku poza nową książką, zatytułowaną „Zbędni”, czytelnicy otrzymali też wznowienie powieści „Wampir” oraz „Prosta sprawa”, do czego przyczyniła się zapewne serialowa adaptacja tej drugiej, kolejna w bogatym portfolio pisarza. Prowadzący spotkania z Wojciechem Chmielarzem Olga Wróbel oraz Waldek Mazur pytali go między innymi o to, czy nie znudziło mu się eksplorowanie ludzkiej natury w poszukiwaniu zła i jak znajduje czas, by nagrywać podcasty. – Intrygowała mnie wizja człowieka, który prowadzi śledztwo we własnej sprawie z pełną świadomością, że robi coś, co jest dla niego bardzo szkodliwe – opowiadał pisarz o pomyśle na najnowszą książkę.
Nawiązaliśmy też do tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Poezji Silesius, której tematem przewodnim był sukces. Właśnie o nim rozmawialiśmy z Urszulą Honek i Joanną Mueller – dwiema uznanymi i nagradzanymi poetkami, dwoma ważnymi głosami polskiej poezji współczesnej, reprezentującymi dwa odmienne sposoby poezjowania. Inny uznany poeta, Wojciech Bonowicz, pytał je, czym są dla nich wiersz, tradycja wiersza, styl i wreszcie – tytułowy sukces. Dociekał, jakie zadania przed sobą stawiają, a także w jakim stopniu literatura pozwala im być wolnymi. Poeta i poetki wspólnie dociekali, co stanowi o tym, że wiersz jest „dobry”. – Dobry wiersz to wiersz, który jeszcze długo po lekturze we mnie pracuje. Czasem zapada we mnie tak głęboko, że powtarzam go, wraca do mnie, choć nawet zapominam, czyj to był wiersz i co to była za fraza – powiedziała Joanna Mueller. Obie autorki przeczytały również utwory ze swoich najnowszych książek: „Poltergeist” (Honek, wydawnictwo Warstwy) oraz „trule” (Mueller, wydawnictwo Biuro Literackie).
Podczas jednego ze spotkań zestawiliśmy ze sobą dwie na pozór nieprzystające, bardzo od siebie różne, a jednocześnie niezwykle sobie bliskie książki wydane w 2024, starając się udowodnić, że autobiografizm w literaturze polskiej ma się dobrze. Dowodzą tego swoimi najnowszymi prozami Eliza Kącka („Wczoraj byłaś zła na zielono”, wydawnictwo Karakter) i Maciek Bielawski („Ostatni”, wydawnictwo Książkowe Klimaty). Oboje piszą o pokoleniowości, polskiej rzeczywistości, budowaniu i pielęgnowaniu niełatwych relacji z najbliższymi. Są w ich książkach jeszcze absurd i humor (bardziej Bielawski) oraz niedostosowanie do narzucanych przez społeczeństwo norm (bardziej Kącka). Dyskusję poprowadził Waldek Mazur.
Pisarka i poetka Małgorzata Lebda oraz fotograf Rafał Siderski opowiadali o wspólnej pracy nad książką „Dopływy, drgania, powidoki i pieśni na brzegach” (wydawnictwo Warstwy). Ich projekt bazuje na materiale zebranym podczas „Czytania wody” – przygody/przedsięwzięcia, w trakcie którego Lebda w ciągu 28 dni pokonała biegiem 1113 kilometrów. Wszystko to wzdłuż brzegów Wisły, od źródła do ujścia. Gest ten z jednej strony miał zwrócić uwagę na bieżące problemy związane z wodą (w tym plany budowy drogi wodnej E40), z drugiej miał być paliwem zasilającym wyobraźnię, badaniem empirycznym, podczas którego sprawdza się, jak to jest towarzyszyć bytowi pozaludzkiemu – rzece – przez długi czas i w takiej intensywności. Rezultatem tej fotograficzno-literackiej współpracy jest książka, która bada możliwości opowiedzenia o rzece z jak najmniej antropocentrycznego punktu widzenia. Z autorami rozmawiał Michał Nogaś.
Podróżowaliśmy też z Michałem Rusinkiem dzięki jego najnowszej książce „Nadbagaż, czyli opowieści podróżne” (wydawnictwo Znak), w której opowiada o miejscach odległych i bliskich, od Szamotuł do Hanoi. Małgorzata Kolankowska pytała go nie tylko o doświadczenie bycia w drodze, odkrywanie nowych miejsc i ludzi, lecz także o to, jak przełożyć owo doświadczenie na opowieść, jak obserwować, by dostrzegać to, co cenne, jak notować, by uchwycić to, co ważne, i to, co ulotne.
Zestawiliśmy również opowieści podróżne Michała Rusinka z najnowszą książka Krzysztofa Vargi „Ostrygi i kamienie. Opowieść o Normandii, Bretanii i Pikardii”. Obie publikacje, choć odmienne, łączy wątek drogi – mimo że każdy z autorów rozumie ją inaczej. Na wspólnym spotkaniu opowiadali Urszuli Glensk o swoim postrzeganiu podróżowania. – Czuję wewnętrzny przymus bycia w podróży co jakiś czas, stoi za tym głęboko skrywany gen moich azjatyckich przodków. To jest dla mnie doświadczenie wyzwalające, sam proces jazdy. Ale nigdy nie miałem potrzeby zwiedzenia całego świata – wyznał Krzysztof Varga.
Rafał Księżyk opowiadał z kolei o śląskim undergroundzie doby PRL-u. W swojej najnowszej książce „Śnialnia” (Wydawnictwo Literackie) zebrał głosy grupy śląskich artystek i artystów, którzy pamiętają doświadczenie życia na własnych warunkach i prowadzenia poszukiwań (duchowych, estetycznych i innych) w sposób wolny w czasach, w których wszystko było limitowane i poddane kontroli. – Wątek głodu duchowego, pogoni za cudownością napędzał tych ludzi – mówił Księżyk podczas rozmowy z Wojciechem Bonowiczem.
Prowadzący zagościł na scenie także jako autor, a spotkanie poświęcone jego najnowszej książce „Dziennik pocieszenia” (wydawnictwo Znak) przyniosło dużo optymizmu i nadziei. Wojciech Bonowicz przeprowadza w niej czytelników przez trudy dzisiejszego świata – wieczny brak czasu, kryzysy i epidemię samotności. Z życzliwością i niepodrabialnym humorem pokazuje, jak odnajdować równowagę i pełnię. Radzi, by zaufać nadziei, z której wyrasta każda szansa na lepsze. Karol Maliszewski dopytywał autora, czym jest literatura, która nie pociesza. – Gram z formą „poradników dobrego życia”. Widzę niebezpieczeństwo w naszej kulturze: to, co pozytywnego mamy do powiedzenia o człowieku, o świecie w ogóle, przesunęło się właśnie w sferę poradników, coachingu, słowa motywującego. Jakby literatura przez duże „L” nie mogła powiedzieć, że jest jakiś sens w tym, co nas spotyka. Moja książka wyrasta z buntu wobec negatywizmu, którym się ostatnio karmimy – wyjawił Wojciech Bonowicz.
Katarzyna Groniec zadebiutowała w roli pisarki powieścią „Kundle”, która przyniosła jej nominację do Nagrody Literackiej Gdynia za „za misterne splecenie ze sobą wielu opowieści, które łączy małe miasteczko na Górnym Śląsku”. I także w roli pisarki Katarzyna Groniec gościła na naszej festiwalowej scenie. – Miasto jest wysypiskiem rozbitków. Niepełne rodziny, podwójne tożsamości, poharatane dusze. Śląscy autochtoni, przesiedleńcy z Kresów, Żydzi, Romowie, Niemcy. A nad tym wszystkim – instancja narracyjna, która widzi wszystko osobno. Bo scalić się̨ tego nie da. To miejsce, gdzie pękła wieź języka i świata, gdzie króluje niekonkluzywność, a w codzienności otwiera się̨ egzystencjalna otchłań. Proza Groniec balansuje na skraju tej przepaści – zwykłej i niezwykłej zarazem – ze sprawnością̨ literackiego ucha i języka, jakiej zazdrości się̨ nie tylko debiutantom – napisała o tej książce Eliza Kącka, która poprowadziła spotkanie z autorką.
Również inna wokalistka, Reneta Przemyk, zadebiutowała na naszym Festiwalu w nietypowej dla siebie roli: moderatorki. Prowadziła spotkanie z Barbarą Sadurską dotyczące jej najnowszej powieści „Bajka, Bajeczka” (wydawnictwo Warstwy). Autorka opisuje w niej losy dorastającej dziewczynki i dorastającego razem z nią terroru, łącząc przenikliwą opowieść o rodzinie ze wstrząsającym political fiction. Na tle małych, codziennych lęków, niesmacznych obiadów, brzydkich ubrań i okrutnych kolegów wybucha Wielka Historia. Książka ta to portret dzieciństwa jako czasu, w którym uczymy się zadawania i przyjmowania bólu, na zawsze żegnamy się z przyjaciółmi oraz wrogami i jesteśmy bardzo, bardzo samotni.
Filip Zawada, autor powieści, sztuk teatralnych, muzyki, aktor, fotograf, performer, łucznik, ale też rysownik, tym razem opowiadał nam o… ziemniakach. A konkretnie o swojej najnowszej książce „Z punktu widzenia ziemniaka” (wydawnictwo Znak). Olga Wróbel, która prowadziła spotkanie z autorem, napisała, że ta pozycja to zbiór jednokadrowych komiksów, których bohaterem jest nieporadnie nakreślona bulwa, wyposażona w ręce, nogi i życiowe refleksje. Opowieść Zawady można czytać, oglądać i rozumieć na wiele sposobów. – Teksty, które towarzyszą tym kilkuset rysunkom, postanowiłem napisać, wspominając 11 lat rysowania ziemniaków i ważne elementy, o które zahaczały. Są ważne dla zrozumienia kontekstu. To nie jest tylko komiks, lecz fragmenty czyjegoś życia. Czasami są to pytania mojego syna, na które nie znałem odpowiedzi, w stylu: „Czy wolałabyś, tato, być szczęśliwym alkoholikiem czy nieszczęśliwym milionerem?”. Na takie pytanie nie da się odpowiedzieć, nie uwzględniając smrodku edukacyjnego, którego chciałem uniknąć w kontakcie ze swoim synem – opowiadał Zawada.
Z autorami książek dla najmłodszych czytelników, Agatą Romaniuk i Grzegorzem Kasdepkem, zastanawialiśmy się – nieco przekornie – komu potrzebna jest literatura dzięcieca. Agata Romaniuk odniosła się do faktu, że rozmowa odbyła się bezpośrednio po spotkaniu z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. – Myślę, że mamy najważniejszą robotę na świecie, jeśli chodzi o literaturę. Piszę po to, żeby wychować obywateli, aktywistów, mądrych, dobrych ludzi. Dobrych ministrów też! Jestem przekonana, że Adam Bodnar dużo czytał w dzieciństwie – podsumowała. Autorzy odnieśli się ponadto do kwestii marginalizacji literatury dziecięcej w ogólnym dyskursie literackim i społecznym. – Dzieci są najważniejszą publicznością na świecie. W naszych czasach książki czytają niepokorne umysły, niespokojne duchy, a w przypadku dzieci przyszli rewolucjoniści, buntownicy, wynalazcy, osoby, które będą zmieniały świat na lepsze. Nieoczytane społeczeństwo dokonuje niewłaściwych wyborów także przy urnach wyborczych – uważa Grzegorz Kasdepke. Dyskusję poprowadziła Dorota Oczak-Stach.
Gościliśmy też Marcina Orlińskiego, poetę, prozaika, krytyka literackiego i redaktora „Przekroju”, z jego najnowszą książką poetycką „Późne słońce” (wydawnictwo Wolno). Na książkę składają się wiersze bez tytułów, złożone z wersów połączonych w trzywersowe strofy. Podczas spotkania prowadzonego przez Ewelinę Adamik próbowaliśmy doświadczyć tekstu Orlińskiego, w którym pozornie nieznaczący drobiazg z codzienności staje się budulcem wiersza, oraz przyglądaliśmy się precyzji językowej tej poetyki.
W cyklu „Mniej znana literatura polska” Karol Maliszewski rozmawiał z poetkami: Sylwią Jaworską (mieszkającą w Kluczach, obok Pustyni Błędowskiej, która pisze nie tylko o pustyni i pustce, lecz częściej przygląda się uważnie kobiecie z klasy średniej, która „ma na komodzie krem na zmarszczki i xanax”) oraz Grażyną Wojcieszko (poetką z Krzywogońca i Brukseli, jednocześnie z dwóch krańców Europy, piszącą o wielkomiejskich rzeźniach i przyrodzie Borów Tucholskich). Tym cyklem staramy się przypomnieć, że poza nominacjami, nagrodami i recenzjami w renomowanych czasopismach kwitnie prężne i warte poznania życie literackie, powstają oryginalne i tajemnicze języki poetyckie.
Zorganizowaliśmy też spotkania prezentujące dokonania różnych pokoleń poetów. W cyklu „Młode głosy” słuchamy tych, którzy odświeżają język i spojrzenie na świat – ale przy tym nie zapominamy, że młoda poezja nie mówi jednym głosem. W spotkaniu wzięli udział Dominika Kaszuba, Marta Szumna-Mitek oraz Bartek Zdunek, a rozmowę poprowadził Karol Maliszewski. Z kolei bohaterkami spotkania „Starsze głosy” były długo wyczekiwane książki poetyckie: „Sois sage” Marcina Kurka (wydawnictwo Warstwy), „Tylko kanarek widział” Mariusza Grzebalskiego (wydawnictwo Warstwy) i „Nagonka” Bartłomieja Majzla (wydawnictwo WBPiCAK), opublikowane w 2023 i na początku 2024 roku. Prowadzone przez Ewelinę Adamik spotkanie było okazją do zestawienia trzech wyjątkowo wyrazistych i oryginalnych dykcji, a także do wsłuchania się w dojrzałe głosy poetyckie, które przez pewien czas milczały.
W ramach FGL odbyła się premiera najnowszego numeru „Notatnika Literackiego”. Pierwsze wydanie otwierał wywiad z Olgą Tokarczuk, dlatego nie powinno dziwić, że w końcu pismo dotarło na Festiwal zainicjowany przez Noblistkę. Prezentacji podwójnego numeru „Notatnika”, którego tematem przewodnim jest podróż, towarzyszyły głośne czytania opublikowanych w nim tekstów przez ich autorów: Katarzynę Kasię, Pawła Sołtysa i Krzysztofa Vargę.
Na naszej scenie ogłoszono laureatów 6. edycji konkursu im. Tymoteusza Karpowicza na recenzję literacką, organizowanego przez Wrocławski Dom Literatury i Fundację Olgi Tokarczuk. Jury w składzie: Kinga Dunin, Grzegorz Gauden, Karol Maliszewski, Magdalena Rabizo-Birek i Kazimiera Szczuka po lekturze nadesłanych tekstów postanowiło przyznać pierwsze miejsce Mai Sowińskiej za recenzję książki „Reneta” Barbary Klickiej pod tytułem „Negatywka”. Drugie miejsce zajął Wojciech Kopeć za recenzję tomu „112” Emilii Konwerskiej zatytułowaną „Podszczypywanie patriarchatu”. Trzecie miejsce przypadło Łucji Kudle za recenzję książki „Ciężar skóry” Małgorzaty Rejmer pod tytułem „Portrety bólu”. Jury wyróżniło też Kajetana Poniatyszyna, Barbarę Rojek oraz Piotra Wąsalę.
Gościliśmy ponadto bohaterów dwóch biografii – Jerzego Bralczyka i Aleksandra Kwaśniewskiego. Jeden z najbardziej znanych polskich językoznawców, krasomówca, specjalista od mowy polskiej i popularyzator wiedzy o naszym języku opowiedział Karolinie Oponowicz, współautorce książki „Bralczyk o sobie”, nie tylko o języku, ale przede wszystkim o sobie. Rozmowa krążyła od spraw codziennych, takich jak obowiązki domowe, aż po kwestie egzystencjalne. – Młodość jest chorobą poważną, ale uleczalną. Starość jest chorobą terminalną, zawsze kończy się śmiercią. Śmierć jest dana każdemu, a starość nie. Starość jest darem – powiedział.
Aleksander Kwaśniewski, który zakończył karierę polityczną w wieku, w którym dziś wielu dopiero ją zaczyna, był twarzą polskiej lewicy, współtworzył Konstytucję, wprowadził Polskę do NATO i Unii Europejskiej, odegrał istotną rolę podczas Pomarańczowej Rewolucji w Ukrainie – a wszystko to jeszcze przed pięćdziesiątką. Aleksander Kaczorowski, współautor wywiadu rzeki „Prezydent”, pytał go, jak to jest: wymyślić siebie na nowo, odnaleźć się w dojrzałym wieku poza polityką, być mężem i ojcem dwóch słynnych kobiet i wydać bestsellerową biografię. Rozmowa zahaczyła także o bieżącą polską politykę, temat agresji rosyjskiej na Ukrainę, kwestie bezpieczeństwa energetycznego oraz zbliżające się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych.
W tym roku powróciliśmy do pasma czeskiego, niegdyś mocno obecnego na Festiwalu. Gościliśmy uznane autorki z Czech, udowadniając, że literatura nie zna granic.
Była z nami Radka Denemarková, jedna z najbardziej rozpoznawalnych czeskich pisarek, która jest też literaturoznawczynią, nagradzaną tłumaczką, eseistką i autorką scenariuszy filmowych i teatralnych. To niestrudzona bojowniczka o prawa słabszych, przede wszystkim kobiet, ale ostrożnie obchodzi się ze słowem „feminizm”. W swoich książkach porusza przede wszystkim trudne tematy historyczne, takie jak wypędzenie Niemców sudeckich z Czech czy, ostatnio, chińskie społeczeństwo. Rozmawialiśmy z nią o tematach tabu w literaturze, o szukaniu w powieściach prawdy o przeszłości, o języku czeskim. – O ile muzyka czy sztuki piękne mogą funkcjonować w oderwaniu od języka i są w jakiś sposób uniwersalne, o tyle literatura jest ograniczona językiem. Pisarz jest zawsze zamknięty w więzieniu swojego języka. (…) Deklaruję, że wciąż będę pisać po czesku, ale nie chcę, aby język mnie ograniczał. Przeciwnie, chcę testować jego możliwości i rozszerzać granice – mówiła Denemarková. Spotkanie, tłumaczone przez Agatę Wróbel, prowadziła bohemistka Anna Wanik. Pisarce towarzyszyła na Festiwalu czeska ekipa filmowa, która przygotowuje film dokumentalny o niej, jej procesie twórczym i politycznym zaangażowaniu.
Petrę Dvořákovą pytaliśmy o dorastanie widziane jako najtrudniejszy okres w życiu większości z nas. Bohaterkami jej bestsellerowej powieści „Wrony” są nastolatki, które próbują sobie poradzić z poczuciem zagubienia i niezrozumienia, pozbawione wsparcia najbliższych. Aleksander Kaczorowski rozmawiał z autorką o dojrzewaniu w toksycznej rodzinie i doświadczeniu anoreksji, terapii przez sztukę i byciu matką dwóch dorastających synów. – Nigdy nie chciałam być pisarką – wyznała Dvořákova, która jako pielęgniarka pracowała na sali operacyjnej. Do pisarstwa popchnęły ją osobiste doświadczenia, w tym białaczka dziecka i kryzys wiary. Rozmowę tłumaczyła Agata Wróbel.
Trzecią autorką występującą na FGL w ramach pasma czeskiego była Anna Beata Hablová – czeska poetka, prozaiczka, teoretyczka architektury oraz urbanistka. Rozmawialiśmy z nią o artystach pracujących w supermarkecie, o smutnych erotykach oraz o tym, jak przebiega proces porzucania młodzieńczych iluzji. Hablová opowiadała też o poetyckim rapie, który bardzo intensywnie uprawia, i o miejskich chwastach. Wspólnie z prowadzącą Anną Wanik zastanawiała się również, czego dziś oczekujemy od filozofii. Dyskusję na język polski przełożyła Agata Wróbel.
W trakcie Festiwalu mówiliśmy także o świecie mediów społecznościowych i influencerach, do czego sprowokowały nas dwie książki: „Nie zostawaj influencerem” Janka Strojnego (wydawnictwo Znak Literanova) oraz „Influenza. Mroczny świat influencerów” Jakuba Wątora (wydawnictwo Agora). Janek Strojny był influencerem i wie, jak na tym zarabiać. Ale wie też, jakie ten świat niesie niebezpieczeństwa, bo sam im uległ, dlatego w swojej książce przestrzega, dlaczego nie warto do niego wchodzić. Z kolei dziennikarz Jakub Wątor podjął w „Influenzie” próbę opisu zjawiska, które zalewa naszą współczesność. – Mierzyłem się z dużym hejtem w sieci. I pewnego dnia wrzuciłem wpis, którego nikt nie zhejtował. Byłem przerażony. Bałem się, że umarłem. I byłem przerażony swoim przerażeniem – wspominał Wątor. Zaprosiliśmy obu autorów do rozmowy, by przyjrzeć się tej rzeczywistości uważniej i spróbować pokazać, co kryje się pod barwną fasadą, tak kuszącą, szczególnie dla młodych ludzi. Dyskusję prowadziła Katarzyna Kasia.
Pasmo Latającego Uniwersytetu Ludowego (LUL) stało się nieodłączną częścią Festiwalu Góry Literatury już kilka lat temu. W zeszłym roku podczas spotkania na terenie Zamku Sarny mówiliśmy o przekształceniu LUL w całoroczny cykl warsztatów, seminariów, lekcji i rozmów.
W małych miejscowościach dostęp do edukacji pozaszkolnej, poszerzonej o uświadamianie – w atrakcyjnej formie – największych zagrożeń współczesności i możliwych rozwiązań narastających problemów społecznych, jest bardzo ograniczony. Szkoła nie zawsze daje możliwości właściwego rozwoju i stawia młodzież, a niejednokrotnie również rodziców, na pozycji przegranej w stosunku do mieszkańców i mieszkanek dużych miast. Nieprzypadkowo poparcie dla skrajnych poglądów politycznych jest największe w małych, ubogich gminach. Nasz Festiwal odgrywa swoją rolę, wyrównując szanse, ale z racji ograniczeń czasowych nie może pełnić funkcji miejsca systemowego dokształcania. Latający Uniwersytet Ludowy ma to zmienić, umożliwiając całoroczne działania edukacyjne wśród najbardziej potrzebujących.
Pasmo edukacyjne na FGL przez ostatnie lata rozwijało się dynamicznie nie tylko ze względu na istotę podejmowanych w nim tematów i ogromne zainteresowanie mieszkańców i mieszkanek oraz publiczności festiwalowej, lecz także z powodu coraz większej liczby problemów społecznych i wypaczanego systemu kształcenia. Polska szkoła – począwszy od radykalnej zmiany kanonu lektur, na nowej polityce historycznej skończywszy – przekształciła się w ostatnich latach w miejsce indoktrynacji, wykluczania mniejszości narodowych, pogłębiania i polaryzacji podziałów społecznych oraz cenzurowania dyskusji o mniejszościach seksualnych, katastrofie ekologicznej, przemocy domowej, tożsamości płciowej, praworządności, równouprawnieniu i wielu innych kwestiach. Uczestnictwo w rozmowach na tematy ekologiczne, społeczne i historyczne, prowadzonych z nieograniczoną wolnością słowa i wypowiedzi, inspiruje, rozwija, zwalcza obojętność. To właśnie pragniemy robić przez realizację Latającego Uniwersytetu Ludowego.
Zajęcia w naszym paśmie edukacyjnym cieszą się coraz większym zainteresowaniem publiczności; w tym roku wzięło w nich udział ponad 800 osób. Sama Olga Tokarczuk podkreśla, że chętnie uczestniczy w warsztatach w ramach LUL-u i po każdym festiwalu czuje się bogatsza w wiedzę.
Bekriah Mawasi, palestyńska pisarka i tłumaczka, która zajmuje się kulturą wizualną, literaturą współczesną i ruchem, poprowadziła warsztaty „Czytając Palestynę”. Zajęcia były poświęcone sposobom odczytywania literatury palestyńskiej przy jednoczesnym uwzględnieniu i ukazaniu palestyńskich doświadczeń. Łącząc teksty ze sztuką i kinematografią, uczestnicy spróbowali zorientować się, w jaki sposób życie Palestyńczyków może być obecne i dostrzeżone w kontekście trwającego obecnie wielkiego wysiedlania. Prowadząca podpowiedziała, jak uwzględniać palestyńskie doświadczenia w praktykach kulturalnych oraz którędy poprowadzić osoby „czytające” palestyńską sztukę i kulturę.
Jak co roku od kilku lat swoje seminarium „Ex-centrum” poprowadził Edwin Bendyk, prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego, dziennikarz, publicysta i pisarz, zajmujący się tematyką cywilizacyjną oraz relacjami między nauką i techniką a polityką, gospodarką, kulturą, życiem społecznym. Tym razem seminarium odbyło się pod hasłem „Końca świata nie będzie. Jeśli się postaramy”. Jego uczestnicy zastanawiali się między innymi, dokąd zmierza świat, czy przyszłość jest zdeterminowana oraz czego uczy nas wojna w Ukrainie. „Przyszłość jest teraz, tylko nierówno rozłożona”, stwierdził przed laty William Gibson. To prawda. W laboratoriach Krzemowej Doliny trwa nieustannie praca nad utopijnym światem przyszłości, w którym podróże na Marsa i kolonizacja pozaziemskich planet będą oczywistością, a jej realizacji sprzyjać mają osiągnięta wcześniej nieśmiertelność i technologiczna osobliwość. Krytyka tych fantazji koncentruje się na fakcie, że 750 milionów ludzi na świecie ciągle nie ma dostępu do elektryczności, a jeszcze więcej – do bezpiecznej wody. Konsekwencje kryzysu klimatycznego już dziś sprawiają, że coraz większe połacie Ziemi nie nadają się do życia. Mało kto jednak wierzy, że uda się osiągnąć cel Porozumienia paryskiego, czyli zatrzymać wzrost temperatury atmosfery na poziomie 1,5°C powyżej poziomu z epoki przedprzemysłowej. Oceny rozwoju sztucznej inteligencji dzielą uczonych i komentujących. Jedni mają nadzieję, że dzięki niej człowiek szybciej poradzi sobie z wyzwaniami ekologicznymi, społecznymi i gospodarczymi. Inni przekonują, że przyszłość ze sztuczną inteligencją nie będzie już potrzebować człowieka. W takiej sytuacji oczywiście znaczenie stracą napięcia geopolityczne, których wyrazem jest choćby rosyjska agresja i wojna w Ukrainie.
Dyrektorka Wrocławskiego Instytutu Kultury Dominika Kawalerowicz oraz do niedawna dyrektorka gdańskiego Instytutu Kultury Miejskiej Aleksandra Szymańska poprowadziły warsztaty „Nowa kultura polska”. Wspólnie z uczestnikami szukali podczas nich odpowiedzi na pytanie, jak wspierać i rozwijać kulturę odpowiadającą na wyzwania współczesności. Przyglądali się, gdzie w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości są twórcy i twórczynie, a gdzie instytucje i osoby je współtworzące. Zastanawiali się, jak bywa rozumiana misja publiczna w kulturze, na ile elastyczni i otwarci jesteśmy na nowe modele funkcjonowania kultury oraz czy jesteśmy gotowi do akceptacji nowych polityk kulturalnych. Punktem wyjścia do rozważań był Festiwal Góry Literatury, dla prowadzących stanowiący przykład tego formatu w kulturze, który ma znamiona i instytucjonalne, i projektowe, a jednocześnie ambicję odpowiadania na potrzeby publiczności chcącej dyskutować zarówno o literaturze, jak i o otaczającym świecie. Stąd też pytania o to, czy możliwa jest polityka kulturalna, która uwzględni potrzeby całego społeczeństwa i będzie wolna od doraźnych celów politycznych, a jednocześnie nie będzie uciekać od sporu i debaty.
Niezmiennie dużą popularnością cieszą się seminaria Magdaleny Środy, filozofki, profesorki Uniwersytetu Warszawskiego. W tym roku ich tematem były „Ciało, płeć, seks w filozofii”. Żaden z tych ważnych elementów ludzkiej kondycji przez setki lat nie stanowił problemu filozoficznego, a jedynie (?) normatywny: ciało dyscyplinowano i pogardzano nim, seksu zakazywano lub ograniczano jego formy, płeć normowano według binarnego schematu (kobieta–mężczyzna). Zwrot w filozofii, który możemy nazwać korporalno-seksualno-genderowym, nastąpił nie wcześniej niż w XX wieku, ale radykalnie wpłynął na pojmowanie tożsamości, społecznych relacji, a przede wszystkim obyczajowości. Uczestnicy seminarium rozważania zaczęli od pytań, czy ciało „wyprzedza” płeć, a ta determinuje seksualność, czy raczej to seksualność określa naszą płeć i ciało. Porozmawiali o seksualnych i cielesnych normach, zwłaszcza o tym, co kryje się poza nimi, a także o „przymusowej heteroseksualności”, płci, która wymyka się binarności, i pracy seksualnej. Filozoficznymi przewodnikami i przewodniczkami dla uczestników seminarium byli między innymi Platon, Simone de Beauvoir, Michel Foucault, Judith Butler i Paul B. Preciado.
Od lat nieodłącznym elementem Festiwalu Góry Literatury są warsztaty kreatywnego pisania. W tym roku spotkania, które zawsze odbywają się w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowej Rudzie, zostały zatytułowane „O-po-wieść-o-graniczeniu”, a poprowadzili je poeta, prozaik i krytyk literacki Karol Maliszewski, dziennikarka, pisarka i wokalistka Miłka Malzahn oraz pisarz i tłumacz Zbigniew Kruszyński. Spośród nadesłanych na konkurs opowiadań na zadany temat – w tym roku były to „granica” i „graniczenie” – wybrali sześć najlepszych tekstów, a laureatki i laureatów zaprosiliśmy na warsztaty. Próbowali oni w swoich opowiadaniach odpowiedzieć na pytanie, czym jest granica w ludzkim umyśle i rzeczywistości. Jaką wagę ma to słowo, które chciałoby być lotne, tymczasem coś je nieraz przerażająco obciąża, wiążąc z lękiem, bólem, rozpaczą? Mówi się też o „nieprzekraczalnych granicach”. Kto je funduje? Jakie mechanizmy kulturowe umieszczają je w naszych głowach? Czy dobrze, że takie są, bo tworzą normy etyczne i estetyczne? A może niedobrze, więc należy je podkopywać, przesuwać, relatywizować? W nagrodzonych tekstach w oryginalny sposób spotkały się wszystkie te intuicje.
Paweł Chyc, antropolog kognitywny, popularyzator nauki, wprowadził uczestników w temat animizmu podczas warsztatów „Wiele ciał Osoby”. Ich pierwszą część stanowiło seminarium przystępnie wprowadzające w idee animizmu i związanego z nią perspektywizmu amazońskiego, ilustrowane materiałami video. Chyc opowiedział między innymi o tym, jak badając obce kultury w Amazonii, odkryliśmy być może najbardziej fundamentalną kosmologię: animizm. Wyjaśnił również, dlaczego nie trzeba urodzić się w Amazonii, aby myśleć animistycznie. Druga część warsztatów miała formę otwartej dyskusji wokół dwóch kwestii. A zatem: jak dzisiaj uznajemy podmiotowość zwierząt i w jakich działaniach przejawia się to uznanie? W tym kontekście uczestnicy rozmawiali o codziennych relacjach ze zwierzętami domowymi, ale też poddali refleksji relacje łączące nas ze zwierzętami hodowlanymi i dzikimi. Zastanawiali się ponadto, czy animizm może pomóc w budowaniu podmiotowego podejścia do zwierząt i czy animistyczne myślenie przygotowuje na przyszłość, kiedy interakcje ze sztuczną inteligencją będą przypominały relacje z osobą.
„Dzisiaj to już nic nie można powiedzieć!” – to zdanie, które zapewne słyszało wielu i wiele z nas lub może nawet zdarzało się je komuś rzucić w oburzeniu na różne pomysły o zaimkach, dziwnie brzmiących słowach, natarczywych korektach i niekiedy obco brzmiącej nowomowie. Stąd właśnie tytuł warsztatu języka wrażliwego, który poprowadziła Lena Bielska, certyfikowana trenerka samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt WenDo oraz trenerka antydyskryminacyjna. Język opisuje rzeczywistość, choć czasem za nią nie nadąża, choć może nie nadążają za nim jego użytkownicy i użytkowniczki. Dlatego uczestnicy i uczestniczki warsztatów stworzyli – trochę na śmiesznie, a trochę na poważnie – przestrzeń do zrozumienia znaczeniowych niuansów, społeczno-politycznego kontekstu i równościowych wyzwań. Zajrzeli w arkana tajemnej wiedzy płynącej z uproszczeń i stereotypów, podnieśli rękawicę pytań o zaimki oraz przede wszystkim sprawdzili, co dla każdej osoby oznacza w praktyce język równościowy, inkluzywny oraz pełen szacunku i godności do człowieka, a także świata przyrody. Zerknęli też na tak zwany język deficytu, szerokie znaczenie mowy nienawiści, aby ostatecznie zaopiekować się tym, co najważniejsze – spotkaniem z Innym, i wyjść z warsztatów z większą świadomością siły słów.
Po raz pierwszy w ramach Latającego Uniwersytetu Ludowego odbyły się warsztaty filmowe. Były poświęcone osobie i twórczości Lava Diaza, filipińskiego reżysera filmowego, jednego z głównych przedstawicieli trendu slow cinema (kina powolnego), którego filmy poruszają problemy społeczne i polityczne współczesnego świata na przykładzie Filipin. Warsztaty „Slow cinema. «Kobieta, która odeszła» (2016) – nienapisana powieść i jej ekscentryczny twórca Lav Diaz” poprowadziła Anna Sawko von Massow, germanistka i literaturoznawczyni, która jako studentka była asystentką Karla Dedeciusa. Uczestnicy i uczestniczki zapoznali się z twórczością reżysera oraz zgłębili tajniki kina powolnego, poznali obsadę filmu i usłyszeli opinie krytyków. Wprowadzenie w trend slow cinema pozwoliło im uważnie, z uwzględnieniem cech charakterystycznych dla tego gatunku, obejrzeć obraz „Kobieta, która odeszła”: opowieść o kobiecie, która poniosła karę bez winy, a po 30 latach spędzonych w więzieniu wychodzi na wolność i dąży do zemsty. Skonfrontowali swoje przemyślenia z filmem i podzielili się wrażeniami po projekcji. Spróbowali wspólnie przyjrzeć się wydarzeniom filmowym nie tylko z perspektywy poszkodowanej kobiety. Wsłuchali się w dialogi i ścieżkę dźwiękową oraz zastanawiali się, dlaczego Lav Diaz jest nazywany jednym z najbardziej ekscentrycznych twórców współczesnego kina.
Filip Zawada – poeta, prozaik (finalista Nike), muzyk, fotograf, a także reżyser i aktor w filmach offowych oraz rysownik – poprowadził zajęcia z pogranicza nauki rysunku i arteterapii. Warsztaty „Z punktu widzenia ziemniaka” były powiązane z nową książką rysunkową Zawady o tym samym tytule (wydawnictwo Znak) i skierowane do „osób pozbawionych talentu” – dorosłych, którzy chcieliby rysować, ale się boją lub wstydzą. Słowo „chcieliby” było tu kluczowe, bo to ono warunkuje możliwość zrobienia pierwszych plastycznych kroków. Filip Zawada zebrał informacje od swojego syna i stworzył warsztat rysunkowy opierający się na nieocenianiu siebie i czerpaniu radości z rysowania. Podczas warsztatów można było narysować wesołą i smutną kreskę czy kółko, które się kończy, a wszystkie informacje, jak to zrobić, otrzymały atest czterolatka. Uczestnicy uczyli się też tworzyć z zamkniętymi oczami i dowiedzieli się, dlaczego czasami lepiej zbyt wiele nie myśleć, za to zawierzyć uczuciom.
Niezmiennie znaczna część naszych warsztatów jest poświęcona tematyce ekologicznej i zmianom klimatu, ukierunkowana na przyrodę oraz prawa zwierząt.
Lokalne stowarzyszenie miłośników przyrody Stolovelasy (Lucyna Piwowarska-Dmytrów, Wojciech Grzesiak iMichał Derecz) zabrało festiwalowiczów i festiwalowiczki na spacer fragmentem ROS-y (Radkowskiej Obwodnicy Spacerowej). Były to warsztaty „Sensoryczne czytanie lasu. Uważność w kontakcie z naturą”, podczas których obszarami badawczymi stały się ciało, klimat i las. Prowadzący zwrócili uwagę na to, że poprzez skórę, zapach, dźwięk, czucie możemy wpływać na swój stan psychofizyczny i świadomie regulować emocje. W kontakcie z naturą, na terenie chronionym przed nadmierną inwazją homo sapiens, zatrzymali się, aby przeczytać samych siebie i las. Uczyli się regulować oddech, wsłuchiwać w dźwięki, dotykać kory, gilgotać stopy mchem. – Już samo wpatrywanie się w zieleń może zmniejszyć poziom naszego stresu, wyciszyć i zwiększyć kreatywność. Czułe, zsynchronizowane z otoczeniem ciało jest przestrzenią fascynujących przemian biochemicznych. Wychodząc z przestrzeni zurbanizowanej, zostawiamy pojazdy mechaniczne, ekrany telefonów i nawet buty. Wchodzimy w zieleń – opowiadali prowadzący.
Kolejny spacerowy warsztat polegał na obserwacji wpływu zmian klimatycznych na ekosystem leśny oraz przybliżeniu różnic między ochroną czynną i ścisłą. Poprowadził go Bartłomiej Jakubowski, dyrektor Parku Narodowego Gór Stołowych. Uczestnicy i uczestniczki wędrowali Kręgielnym Traktem, a na przykładzie Wielkiego Torfowiska Batorowskiego jako obszaru ochrony ścisłej obserwowali, jak funkcjonuje ekosystem pozbawiony ingerencji człowieka. Była też mowa o człowieku jako głównym sprawcy wprowadzenia świerków w miejsca, gdzie naturalnie występować winny głównie buki i jodły.
Michał Książek poeta, reportażysta, kulturoznawca, inżynier leśnik i ornitolog, również zabrał festiwalowiczów i festiwalowiczki na spacer-warsztat. Jego cykl „Biodróż” jest świadomym praktykowaniem zdziwienia i zachwytu, prowadzącym do szukania nowego języka opowieści o świecie. Bazuje na świadomej pracy zmysłów oraz utrwalaniu dobrych przeżyć w ciele w oparciu o radość, praruchy i budowę anatomiczną człowieka, która sprzyja podglądaniu, chowaniu się i recepcji pozytywnych bodźców abiotycznych i biotycznych.
Ponownie gościliśmy w ramach LUL-u Karolinę Kuszlewicz, która w swoim cyklu „Reprezentując zwierzęta pozaludzkie” poprowadziła warsztaty dotyczące wiedzy, empatii i odwagi. Postępowanie człowieka znacząco wpływa na los wszystkich zwierząt pozaludzkich. Często powoduje wiele krzywd i ma dotkliwe skutki – jest źródłem zniszczenia, cierpienia, a nawet masowej zbrodni. Jednocześnie człowiek ma ogromny potencjał troski, opieki i ochrony w stosunku do istot zależnych: może budować zasady, w których sprawiedliwe traktowanie obejmie także zwierzęta pozaludzkie. Może nieść im realną pomoc, tu i teraz. Normy wobec zwierząt wciąż są w wielu obszarach rażąco wykluczające. Spychają zwierzęta na margines wspólnoty odczuwających istot, czemu sprzyja ich niejasny status prawny „między przedmiotem a podmiotem”, podczas gdy wiedza z zakresu doznaniowości zwierząt nie pozostawia wątpliwości, że co najmniej wszystkie zwierzęta kręgowe czują fizycznie i psychicznie. Mamy jednak narzędzia, by te normy dekonstruować, podważać, a następnie zmieniać. Są nimi wiedza, empatia i odwaga. Naszym obowiązkiem jest uważnie obserwować i relacjonować. Żądać uznania praw w ramach poszerzania sprawiedliwości na czujące istoty inne niż człowiek. Możemy to robić na salach sądowych, na ulicach i na własnych talerzach. Warsztat prowadzony przez adwokatkę i założycielkę Kancelarii nad Wisłą składał się z trzech części: konfrontacji ze stanem faktycznym, poszukiwania sprawczości empatycznej oraz praktycznego używania swojej siły, by nieść pomoc zwierzętom – zarówno na bieżąco, jak i długofalowo. Uczestnicy pracowali w imieniu poszczególnych zwierząt i szukali własnego miejsca w ich reprezentacji. Weszli w rolę świadków, obrończyń i oskarżenia – metaforycznie i praktycznie. Poruszali się między wrażliwością a paragrafami, pracowali na sprawach z życia wziętych – historiach konkretnych zwierząt, przyniesionych przez Karolinę Kuszlewicz, która od 13 lat występuje w procesach sądowych w obronie zwierząt i przyrody: karpi, gawronów, mew, saren, niedźwiedzi, wilków, rysi, krokodyli, psów, kotów, świń, Wisły, Puszczy Karpackiej i innych.
Zorganizowaliśmy także wegańskie warsztaty kulinarne z Dominiką Olejnik, znaną w przestrzeni internetowej jako Stewunia, która udowadnia, że kuchnia bez mięsa i produktów odzwierzęcych może być smaczna, dostępna, prosta i ciekawa. Stewunia jest nazywana polską królową kiszonek, a jej przepisy na portalach społecznościowych osiągają potężną liczbę wyświetleń. Uczestnicy i uczestniczki warsztatów na „przełamanie lodów” próbowali różnych nietypowych kiszonek z pomysłu Stewy ze świeżym, pachnącym chlebkiem i wegańskimi pastami jej autorstwa. W wesołym i twórczym gwarze przygotowali kiszone buraki, pierogi ze szpinakiem i wegańskie desery z tofu i gorzkiej czekolady.
Po raz pierwszy włączyliśmy w Góry Literatury inną imprezę: Festiwal Tłumaczy Olgi Tokarczuk. Odwiedziło nas grono 34 tłumaczy i tłumaczek Noblistki z całego świata. Ale nie tylko Noblistki – to także autorki i autorzy przekładów innych znakomitych polskich twórczyń i twórców.
Festiwal Tłumaczy jest kontynuacją rozpoczętego przez nas dwa lata temu cyklu spotkań i rozmów o literaturze polskiej widzianej z perspektywy najważniejszych ambasadorów naszej kultury – tych, którzy przenoszą ją za granice języków. W 2022 roku we Wrocławiu Fundacja Olgi Tokarczuk zorganizowała I Światowy Kongres Tłumaczy Olgi Tokarczuk – od 15 do 17 września gościliśmy aż 33 osoby tłumaczące dzieła Noblistki. Odbyły się trzy debaty: dyskutowaliśmy o zatartej granicy między autorstwem a współautorstwem, recepcji polskiej literatury na świecie, małych językach i wielkich ambasadorach kultury (debata dotyczyła przekładów w Estonii, Finlandii, Serbii, Macedonii i na Litwie).
Osoby zajmujące się przekładem literatury pięknej pełnią funkcję ambasadorską – kreują wizerunek danego kraju i języka, rozprzestrzeniają słowa i idee, poszerzają geograficzny zakres okołoksiążkowych dyskusji. Jako Fundacja Olgi Tokarczuk świetnie zdajemy sobie sprawę z ich niezwykle trudnej, ale bardzo ważnej roli – w swoich rodzimych językach stają się głosem pisarzy i pisarek. Książki Olgi Tokarczuk w ciągu 25 lat zostały przetłumaczone na 48 języków przez grono liczące ponad 160 osób! Dzięki ich wysiłkom po twórczość Noblistki sięgnąć można w różnych częściach świata, między innymi w USA, Brazylii, Indiach, Korei Południowej, a nawet na Sri Lance. Łącznie na świecie pojawiło się już niemal 400 wydań – tłumaczeń nowych oraz wznowień – a liczba ta stale rośnie.
Nasze gościnie i nasi goście mają w swoich translatorskich dorobkach nie tylko przekłady Olgi Tokarczuk, ale również innych osób autorskich. Najczęściej wśród ich tłumaczeń pojawiają się klasyki polskiej literatury, czyli dzieła Witolda Gombrowicza, Stanisława Witkiewicza, Bolesława Prusa, Zofii Nałkowskiej, Jarosława Iwaszkiewicza, Stanisława Lema, Władysława Reymonta czy Henryka Sienkiewicza. Z poezji i dramatu tłumaczki i tłumacze najczęściej sięgają po Wisławę Szymborską, Tadeusza Różewicza oraz Stanisława Wyspiańskiego.
W tym roku podjęliśmy decyzję o połączeniu kongresu z naszym najbardziej ambitnym projektem, jakim jest Festiwal Góry Literatury.
O obecności na Festiwalu Tłumaczy, podobnie jak dwa lata temu na Kongresie, decydowała liczba tłumaczeń prozy Olgi Tokarczuk. Na tegoroczną odsłonę przyjechały następujące osoby: Antonia Lloyd-Jones (język angielski, laureatka nagrody Transatlantyk 2018), Maryna Shoda (język białoruski, laureatka nagrody czasopisma „Prajdziswiet”), Silviya Borisova (język bułgarski, laureatka Nagrody ZAiKS-u i trzech nagród Związku Tłumaczy w Bułgarii), Krum Krumov (język bułgarski, laureat nagrody za wybitne osiągnięcia w dziedzinie przekładu humanistyki przyznawanej przez Związek Tłumaczy w Bułgarii), Li Yinan (język chiński, kierowniczka Katedry Języka Polskiego na Wydziale Języków i Kultur Europejskich Pekińskiego Uniwersytetu Języków Obcych), Pavel Peč (język czeski), Tapani Kärkkäinen (język fiński, laureat nagrody Agricola przyznawanej przez Związek Tłumaczy Pisemnych i Ustnych), Margot Carlier (język francuski, laureatka nagrody Prix AMPHI oraz Grand Prix de Littérature de Saint-Émilion), Grażyna Erhard (język francuski, tłumaczka i dramatopisarka), Maryla Laurent (język francuski, laureatka nagrody Laure-Bataillon, uhonorowana orderem Chevalier des Artes et Lettres), Anastassia Chatzigiannidi (język grecki), Teona Mchedlishvili (język gruziński, pracowniczka Ambasady RP w Tbilisi), Katja Wolters (język gruziński, laureatka Saba Literary Award), Miriam Borenstein (język hebrajski, prowadząca w Szkole Nowych Tłumaczy w Izraelu), Abel Murcia Soriano (język hiszpański, dyrektor Instytutu Cervantesa w Warszawie, laureat Nagrody Transatlantyk 2024), Xavier Farré Vidal (język kataloński, laureat nagrody za kataloński przekład wyboru wierszy Czesława Miłosza), Hikaru Ogura (język japoński, laureatka Nagrody Japońskiego Towarzystwa Literatury Rosyjskiej), Vyturys Jarutis (język litewski, laureat Złotego Krzyża Zasługi RP, odznaczony medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis), Ingmara Balode (język łotewski, poetka uhonorowana Łotewską Nagrodą Literacką Roku), Lidija Tanuševska (język macedoński, laureatka nagrody Złote Pióro przyznawanej przez Stowarzyszenie Tłumaczy Literackich Macedonii), Karol Lesman (język niderlandzki, laureat nagrody Transatlantyk 2013), Charlotte Pothuizen (język niderlandzki, laureatka Nagrody Aleidy Schot), Lisa Palmes (język niemiecki, laureatka Nagrody im. Karla Dedecusa), Lothar Quinkenstein (język niemiecki, laureat Nagrody Jabłonowskiego i Nagrody im. Karla Dedeciusa), Julia Więdłocha (język norweski, założycielka wydawnictwa Meteor Forlag), Olga Bagińska-Shinzato (język portugalski, pomysłodawczyni Zakładu Brazylianistyki UW), Teresa Fernandes Swiatkiewicz (język portugalski, zdobywczyni wyróżnienia honorowego w Grand Prix Przekładu Literackiego), Cristina Godun (język rumuński, laureatka Nagrody Związku Pisarzy w Rumunii), Jana Unuk (język słoweński, laureatka nagrody dla tłumaczy literackich im. Antona Sovrè), Milica Markić (język serbski, dwukrotnie nominowana do Nagrody Miloša Đuricia), Barbara Delfino (język włoski, przewodnicząca nagrody literackiej Polski Kot) oraz Ludmiła Ryba (język włoski, aktorka i reżyserka).
W ramach Festiwalu Tłumaczy Olgi Tokarczuk przewidzieliśmy osiem wydarzeń otwartych dla publiczności: cztery panele dyskusyjne, dwie prezentacje literatury polskiej oraz dwa warsztaty dla dzieci (opisujemy je przy omawianiu Małych Gór Literatury).
Mówi się często, że osoby tłumaczące stoją na moście łączącym różne kultury. Mówi się też, że tworzą pomosty między językami, szukając wzajemnych powiązań, skojarzeń, odpowiednich metafor. Abel Murcia Soriano porozmawiał z tłumaczami i tłumaczkami: Antonią Lloyd-Jones (angielski), Katją Wolters (gruziński), Xavierem Farré (kataloński) i Karolem Lesmanem (niderlandzki) o tym, skąd wzięło się u nich zainteresowanie językiem polskim, jak wyglądały początki ich nauki. Podczas debaty „Językowe (po)mosty. Obcy język polski” tłumacze i tłumaczki opowiadali, jak układały się ich relacje z autorkami i autorami, jaki rodzaj więzi powstaje na linii tłumacz–autor, co łączy i co dzieli języki, którymi operują.
„Okna” to nazwa grupy, którą tworzą tłumacze i tłumaczki Olgi Tokarczuk. Połączyła ich wspólna pasja i zamiłowanie do polskiej literatury. Na spotkaniu „Tłumaczeniowe Okna” Milica Markić (serbski), Miriam Borenstein (hebrajski), Teresa Fernandes Swiatkiewicz (portugalski) i Krum Krumov (bułgarski) zdradzili, jak się poznali oraz skąd wziął się pomysł na „Okna”. W rozmowie z Małgorzatą Kolankowską opowiadali, czego szukają i co widzą w swoich oknach osoby tłumaczące, o czym ze sobą rozmawiają, jak odnoszą się do kwestii przekładalności i nieprzekładalności, jakie wyzwania ich łączą, czy płeć odgrywa rolę w przekładzie (a jeśli tak – to jaką). Niespodzianką był pokaz nagranego przez tłumaczy krótkiego filmu, na którym czytają swoje ulubione cytaty z książek Olgi Tokarczuk. Usłyszeliśmy zatem fragmenty „Biegunów” po koreańsku, portugalsku, litewsku i katalońsku.
Na tegorocznym Festiwalu kilkukrotnie poruszaliśmy temat kanonu lektur, na podstawie którego kształci się kolejne pokolenia. Zastanawialiśmy się nad tym, czy dałoby się stworzyć podobny kanon dla tłumaczy literatury polskiej. Z Cristiną Godun (rumuński), Maryną Shodą (białoruski) i Janą Unuk (słoweński) rozmawialiśmy o tym, jakie osoby i jakie książki powinny znaleźć się na takiej liście. – Bez tych podstawowych, kluczowych dzieł nie da się zrozumieć żadnego narodu, łącznie z narodem polskim – zauważyła Cristina Godun. Ale podkreśliła: – Jednak nie wszystkie dzieła z kanonu musimy lubić. Podczas debaty „Kanon tłumacza literatury polskiej” Michał Rusinek pytał również, czym kierują się tłumacze i tłumaczki przy wyborze przekładanych tekstów, co się czyta za granicą oraz czy literatura jest intelektualnym wyzwaniem czy rozrywką.
W trakcie panelu „(Nie)przezroczysty tłumacz” Lisa Palmes (niemiecki) i Lothar Quinkenstein (niemiecki) rozmawiali z Vyturysem Jarutisem (litewski), Marylą Laurent (francuski), Tapanim Kärkkäinenem (fiński) i Lidiją Tanuševską (macedoński) o ich widzialności. Zastanawiali się, czy obecność osoby tłumaczącej jest zauważona, zaznaczona na okładce, jaką funkcję pełni w promocji książki, w jakim stopniu odgrywa rolę ambasadorską. Opowiadali, co robi tłumacz, gdy nie tłumaczy. – Bardzo szybko zrozumiałam, że język to nie są tylko słowa, ale także inne myślenie – opowiadała o swoich doświadczeniach Maryla Laurent. Goście i gościnie rozmawiali też o swojej twórczości, pasjach, zainteresowaniach i pracy naukowej, innymi słowy – o tym, co robią, by nie być przezroczyści.
W ramach prezentacji literatury polskiej przybliżyliśmy tłumaczkom, tłumaczom i publiczności Festiwalu Tłumaczy Olgi Tokarczuk twórczość Wojciecha Chmielarza, Wioletty Grzegorzewskiej oraz Małgorzaty Lebdy, którzy spotkali się z uczestnikami i uczestniczkami FGL. Michał Rusinek z kolei wygłosił dla nich wykład zatytułowany „Zadyszka. O zmianach we współczesnej polszczyźnie”. Odniósł się w nim do przeobrażeń następujących w języku, odwzorowującym stale i gwałtownie zmieniające się realia społeczne. – Kiedy ta rzeczywistość dynamicznie nam się zmienia, to i szybko zmienia się język, nigdy zresztą za zmianami w rzeczywistości nie nadążając: język ma więc zadyszkę – uważa Rusinek. Dodał, że literatura bierze się z nasłuchu języka, a ściślej: języków współczesnych, karmi się nimi i je przetwarza. Zastanawiał się ponadto, jak mogą sobie poradzić z językiem współczesnej literatury tłumacze, którzy nie mają możliwości nasłuchu języka współczesnej polskiej ulicy, oraz jak mogą oddać ten język w swoich językach.
Rok 2024 to nie tylko jubileusz Festiwalu Góry Literatury. To również 35. rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce, 25. rocznica wstąpienia Polski do NATO i 20. rocznica wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej. – Rocznice bywają niedoceniane. Dla nas jednak ważne jubileusze są niezwykle istotne, a ich nadzwyczajne nagromadzenie w tym roku ma niezwykłą wartość symboliczną. Festiwal, który jest już częścią krwiobiegu regionu, przypomina mieszkańcom, właśnie poprzez honorowanie rocznic, że są Europejczykami i wolnymi ludźmi. Podkreśla wartości, jakie się z tymi pojęciami wiążą. Pozwala także na nieskrępowaną dyskusję o przyszłości i o tym, jak osiągnięć ostatnich 35 lat nie zmarnować, jak je korygować, jak się z najnowszą historią Polski mierzyć – uważa Grzegorz Tokarczuk, prezes Fundacji Olgi Tokarczuk.
Rok 2024 to również następny rok agresji Rosji przeciwko Ukrainie i kontynuacja wojny w Gazie. To czas symbolicznych i realnych zmian politycznych w Polsce, Europie i na świecie. To okres niepokoju i niepewności, nierzadko chaotyczny i trudny do zdefiniowania, a równocześnie czas nadziei i szans na stabilizację i demokratyzację.
Właśnie to swoiste rozdarcie, emocje towarzyszące rozdwojeniu doświadczeń i oczekiwań, lokalne ukojenia i globalne katastrofy, to, co „pomiędzy”, oraz wspomniane rocznice podyktowały nam program tegorocznego Festiwalu. Wierzymy bowiem, że to kultura i sztuka najlepiej, najszybciej i najbardziej bezkompromisowo diagnozują sytuację obu światów: rzeczywistego i nierzeczywistego. Nieustająco wierzymy w słowa z mowy noblowskiej naszej Fundatorki, które obraliśmy sobie za motto: „Kiedy zmienia się opowieść, zmienia się świat”.
Programując tegoroczny festiwal, myśląc o czasach, w których się odbywa, zastanawiając się nad napięciami ideowymi, społecznymi czy politycznymi, które nam w nadmiarze towarzyszą, w poszukiwaniu inspiracji i ukojenia co jakiś czas wracaliśmy do eseju „Kraina Metaksy” Olgi Tokarczuk. Rozprawa naszej Fundatorki poświęcona jest w głównej mierze zagadnieniom sztuki, procesu tworzenia i mechanizmom recepcji, jednak – jak u Noblistki bywa często – w trakcie lektury zaczynamy ją odbierać jako traktat o zjawiskach w swojej istocie znacznie poza sferę sztuki wykraczających.
Dekodując greckie słowo metaksy, które odpowiada polskiemu „pomiędzy”, Olga Tokarczuk próbuje wyznaczyć i zdefiniować możliwe przestrzenie pomiędzy bytami. Na użytek tego eseju stawia tezę, że „pomiędzy” nie może oznaczać pustki, więcej: nie może nią być, ale jest czymś, co łączy rzeczywistości przeciwieństw i potrafi – nawet jeśli pozornie główną jego rolą jest ożywianie wyimaginowanego – być bardzo realne, dotykalne, konkretne.
Zaczęliśmy zatem na użytek programu tegorocznej edycji definiować sobie rzeczywistości i to, co się pomiędzy nimi znajduje, inspiruje nas, przykuwa uwagę, choć jest nieokreślone, niedefiniowalne i na pierwszy rzut oka niemożliwe do zaklasyfikowania. W ten sposób mogliśmy poruszać się między oczywistym i nieoczywistym, stwierdzonym i niepewnym, rzeczywistym i nierealnym. To, co spotkaliśmy pomiędzy, pozwoliło nam na sformułowanie pytań, których być może bez lektury „Krainy Metaksy” byśmy nie postawili. Okazało się, że dotyczą one wszystkich tematów poruszanych od dawna na Festiwalu. Uwolnieni od strachu przed banalną ciekawością, nie bojąc się zagadnień fundamentalnych, mogliśmy zacząć pytać samych siebie o to, co jest dla nas dzisiaj najważniejsze, a co umyka uproszczonemu i prymitywnemu modelowi komunikacji międzyludzkiej za pośrednictwem krótkich form internetowych, do których – o zgrozo! – już się przyzwyczailiśmy.
Między innymi dlatego zajęliśmy się także sprawami politycznymi. W ostatnich latach bowiem często słyszeliśmy, że Festiwal Góry Literatury to oaza wolności w coraz bardziej brunatniejącym świecie. Nasza publiczność doceniała niełatwe czasem rozmowy czy spory o najważniejsze wyzwania współczesności. Odwiedzało nas w przeszłości wielu polityków i polityczek, krytyków i krytyczek poprzedniej władzy. W tym roku postanowiliśmy zaprosić kilkoro z nich zarówno ze względu na wspomniane już, towarzyszące nam rocznice, jak i z powodu funkcji, które zaczęli pełnić po ostatnich wyborach parlamentarnych. W rezultacie właściwie stworzyliśmy osobne pasmo polityczne.
Poza różnymi korzyściami intelektualnymi czy społecznymi płynącymi z takich wizyt przyświecał nam w tym paśmie cel dodatkowy: chcemy pokazać polityczkom i politykom prawdziwą siłę polskiej kultury i tysiące jej odbiorców i odbiorczyń na żywo. Chcieliśmy, by z bliska zobaczyli, jak ludzie kultury zmieniają świat. Chcieliśmy, by sprawczość polityki zmierzyła się ze sprawczością kultury. – Chyba czas na paradoksalne, wydawałoby się, przedefiniowanie pojęcia „ludzie kultury”. To, że są nimi artyści i artystki na naszych scenach, jest oczywiste. Ale z naszej perspektywy i z perspektywy scen właśnie prawdziwymi ludźmi kultury są ci, którzy tworzą naszą publiczność. W czasie dużych wydarzeń kulturalnych nieocenioną wartością jest to, że możemy się wszyscy wyraźnie zobaczyć i usłyszeć. Banalne stwierdzenie, że sztuka zmienia świat dzięki swoim odbiorcom i odbiorczyniom, domaga się nieustannego przypominania w okresie narastających globalnych kryzysów – powiedział Irek Grin, przewodniczący Rady Fundacji Olgi Tokarczuk i dyrektor programowy Festiwalu.
Gościliśmy zatem Adama Bodnara, który bywał już gościem Festiwalu i jest dobrze znany naszej publiczności. Po raz pierwszy jednak pojawił się jako minister sprawiedliwości – nie merytoryczny i kompetentny krytyk władzy, ale człowiek władzę sprawujący, piastujący stanowisko szczególnie eksponowane w okresie naprawy praworządności w Polsce. Zaprosiliśmy go, by opowiedział o sobie, swoich emocjach, wysiłku związanym z nową rolą, a także o tym, jak przywracać praworządność, nie łamiąc jednocześnie zasad państwa prawa. Jak nie wpaść w pułapkę uproszczeń, obejść, balansowania na krawędzi. Jak nie powtórzyć mechanizmów władzy autorytarnej, mierząc się z pozostawionym po niej niewydolnym systemem. Innymi słowy: rozmawialiśmy o odpowiedzialności, a pytała o nią Sylwia Gregorczyk-Abram. – Najważniejsza jest dziś dla mnie odpowiedzialność względem wyborców. Czuję brzemię tej odpowiedzialności. Zrealizowanie obietnic, zwłaszcza przywracanie praworządności, wymaga cierpliwości i codziennej determinacji. Nie wystarczy pstryknąć palcami – powiedział Adam Bodnar. I dodał: – Jesteśmy w okresie przejściowym. Staramy się przywrócić takie standardy, rozumienie konstytucji i jej stosowanie, jakie mieliśmy do 2015 roku. Minister sprawiedliwości spotkał się zarówno z wyrazami sympatii, jak i zniecierpliwienia płynącymi z licznych pytań od publiczności.
Adam Bodnar wziął też udział w debacie o karze w kontekście odpowiedzialności za zbrodnie wojenne w Ukrainie. Pytał o nią poeta, tłumacz, doktor nauk humanistycznych, a także ukraiński urzędnik państwowy do spraw współpracy międzynarodowej Wiaczesław Łewycki. Rozmowa zyskała szczególny wymiar, ponieważ w tym samym dniu Rosjanie przypuścili atak rakietowy na Kijów, w tym na największy szpital dziecięcy w stolicy kraju. – Dzwoniłem do mamy, która jest w Kijowie. Mówi, że tak strasznie nie było od początku wojny – opowiadał Łewycki. Sparafrazował także słowa Theodora Adorno, mówiąc, że tak jak tworzenie sztuki po Auschwitz było barbarzyństwem, tak każda współpraca z rosyjskim diabłem jest barbarzyństwem.
Adam Bodnar podkreślił znaczenie podpisanej tego samego dnia w Warszawie przez premiera Donalda Tuska i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego umowy w dziedzinie bezpieczeństwa. Pod koniec lutego tego roku polski minister sprawiedliwości ogłosił w Kijowie konieczność powstania specjalnego międzynarodowego trybunału do spraw zbrodni rosyjskiej agresji w Ukrainie. Trybunał ten, zdaniem ministra, jest niezbędny z punktu widzenia międzynarodowej odpowiedzialności. – Problem polega na tym, że społeczność międzynarodowa nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji, w jaki sposób osądzić zbrodnie wojenne popełnione w Ukrainie. Trwają długie dyskusje, jak doprowadzić do tego, aby również zbrodnia agresji, za którą powinni odpowiadać tacy ludzie jak Putin czy Szojgu, stała się przedmiotem odpowiedzialności. Cieszę się, że Polska jednoznacznie opowiada się za powołaniem specjalnego trybunału – tłumaczył Adam Bodnar. Spotkanie przyniosło słowa wsparcia od naszej publiczności dla Ukrainy i zapewnienia ze strony ministra o pociągnięciu Rosji do odpowiedzialności za wojenne zbrodnie.
Z byłym prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej Aleksandrem Kwaśniewskim rozmawialiśmy o przeszłości w kontekście wspomnianych rocznic. Za punkt wyjścia do dyskusji o Polsce posłużyła książka „Prezydent”, wywiad rzeka, który przeprowadził Aleksander Kaczorowski. Kwaśniewski był jedynym prezydentem w historii III RP, który wygrał wybory już w pierwszej turze, współautorem wejścia Polski do Unii Europejskiej i NATO, uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu (po stronie koalicyjno-rządowej). Ale jego kariera polityczna to nie tylko sukcesy. Dla wielu osób w latach 90. zwycięstwa Kwaśniewskiego zapowiadały powrót do polityki dyktowanej przez Kreml; zarzucano mu udział w aferze szpiegowskiej na rzecz Rosji, przeciwnicy polityczni dopuszczali się ataków na jego rodzinę. Wreszcie licząca dekadę prezydentura zaowocowała utraceniem wpływów we własnym obozie politycznym. – Problem lewicy w Polsce jest skomplikowany historycznie. Ale lewica proponowała demokrację i nigdy się tej demokracji nie sprzeniewierzyła. Mógłbym złośliwie powiedzieć, że dzisiaj możemy być wzorcem zachowań demokratycznych. Uważam, że błędem było przekształcenie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który był koncepcją koalicyjną, wielonurtową, w jedną partię. Lewica słusznie skupiła się wówczas na wprowadzeniu polski do Unii Europejskiej, płacąc jednak za to wysoką cenę, zarówno kompromisu z Kościołem, jak i rezygnacji z pewnych postulatów socjalnych – ocenił podczas Festiwalu. Dyskusję poprowadzili Katarzyna Kasia i Waldek Mazur. Podczas spotkania padał rzęsisty deszcz, potem ulewa i nadchodziła burza. Mimo to uczestnicy w skupieniu słuchali rozmowy. Wielu z nich miało do nas pretensje, kiedy przerwaliśmy dyskusję po 40 min. z powodu nawałnicy i burzy z piorunami.
Polityków zaprosiliśmy także do rozmowy o przyszłości: między innymi o zagrożeniach dla liberalnej demokracji, o Europie, o wyzwaniach klimatycznych. W debacie prowadzonej przez Katarzynę Kolendę-Zaleską wzięli udział wiceminister spraw zagranicznych Polski Marek Prawda i konsul generalny Niemiec we Wrocławiu Martin Kremer. Punktem wyjścia było dwudziestolecie wejścia Polski do Unii Europejskiej – co zrobiła z marzeniami i nadziejami, akceptując, respektując i przyjmując jako własne porządek prawny wspólnoty i jej wartości. Niestety po 20 latach gwałtowny wzrost tendencji nacjonalistycznych, ksenofobicznych czy populistycznych dotyka nie tylko Polskę, ale i wiele krajów europejskich. – Wyzwania populistyczne czają się wszędzie. Konieczny jest stały proces dogadywania się w kwestiach naszych wspólnych wartości – ocenił Martin Kremer. W kontekście agresji Rosji na Ukrainę, w świecie zmierzającym do katastrofy klimatycznej, rozmowy o przyszłości prowadzone przez członków rządów sąsiadujących ze sobą krajów o różnorakich i bogatych związkach wydają się nam koniecznością. Bardzo się cieszymy, że właśnie na transgranicznym Dolnym Śląsku mogliśmy oddać naszą scenę jednej z takich rozmów. Szczególnie że kontakty polskich i niemieckich polityków w ciągu ostatnich ośmiu lat nie były wcale częste i przyjazne. Niech więc – wcale nie paradoksalnie – również wydarzenia kulturalne staną się miejscem tego rodzaju spotkań.
Zorganizowaliśmy ponadto debatę poprzedzającą listopadowy Kongres Kultury. Oddolna z definicji inicjatywa ma na celu nie tylko diagnozę stanu kultury w Polsce, lecz także definiowanie potrzeb, wypracowywanie rekomendacji na przyszłość, projektowanie zmiany. Naszą debatą chcieliśmy się jako Fundacja Olgi Tokarczuk włączyć w przygotowania do Kongresu. Zaczęliśmy od próby zmierzenia się z definicją polskiej kultury w trzeciej dekadzie XXI wieku, gdyż wiele zmieniło się od ostatniego Kongresu. Wiele zmienia się codziennie, a kultura, jak często powtarzamy, jest tą aktywnością człowieka (kto wie, czy nie najważniejszą), w której przyszłość może się materializować na długo przed tym, zanim stanie się teraźniejszością. Do tej dyskusji zaprosiliśmy reżyserkę Agnieszkę Holland, europosłankę, a do niedawna wiceministrę kultury JoannęScheuring-Wielgus, publicystę Edwina Bendyka i pisarza Jacka Dehnela. – Dla kultury zasadnicza jest wolność – podkreślała Agnieszka Holland. Debatę poprowadził Irek Grin.
Zastanawialiśmy się też nad niepodległością i spokojem w Polsce, a dyskusja została zainspirowana książką Katarzyny Kasi i Grzegorza Markowskiego „Siedem życzeń. Rozmowy o źródłach nadziei”. Wywiady z bohaterami spotkania: Jarosławem Kuiszem, historykiem państwa i prawa, oraz Andrzejem Lederem, filozofem kultury i psychoterapeutą, ułożyły się w tej książce w zajmujący i wzajemnie dopełniający się esej o współczesnej Polsce. Próbowaliśmy zrozumieć te zależności i rozwinąć idee, o których mowa w książce. Pytał Michał Nogaś.
Katarzyna Kasia poprowadziła natomiast debatę zatytułowaną „Boskość niebiańska”, do której zaprosiła filozofkę i psychoterapeutkę Joannę Dukiewicz oraz filozofa i pisarza Piotra Augustyniaka. Zachęcała, by więcej myśleć o absolucie, mniej zaś o instytucjonalnej religijności, która zdominowała w Polsce publiczną debatę o sekularyzacji. Pytała, kim jest bóg i czym jest boskość, a także czy kościół instytucjonalny ma szansę wyjść z roli najbardziej nieustępliwego strażnika patriarchatu. Paneliści zastanawiali się, czy kobiety mogą ocalić boga, boginię, boskość, włączając je w rytm doświadczenia wychodzącego poza tradycyjnie ujmowane formy liturgiczne. Starali się też odpowiedzieć na pytanie, czy kryzys instytucjonalnego kościoła oznacza zanik duchowości, czy wręcz przeciwnie.
Podjęliśmy tematy równościowe, w tym roku koncentrując się szczególnie mocno na transpłciowości. Choć powstaje o niej coraz więcej książek, filmów i reportaży, to ich twórcami pozostają w większości osoby cispłciowe. Aktywistyczne postulaty, by o transpłciowości mówiły tylko osoby trans, trudno jednak pogodzić z empatyzującą i łączącą ponad granicami rolą sztuki. O zawiłościach związków między sztuką, tożsamością a reprezentacją rozmawiały osoby transpłciowe z różnych sfer działalności – aktywistycznej, edukacyjnej i literackiej. Karolina Gierdal pytała Ninę Kutę i Kacpra Potępskiego między innymi o to, jak tożsamość wpływa na perspektywę twórczą i aktywistyczną.
Kolejna dyskusja została wywołana przez opublikowane niedawno książki: „Pomiędzy. Historie osób niebinarnych” Renaty Kim (wydawnictwo Luna) oraz „Wiktoria. Transpłciowość to nie wszystko” Piotra Jaconia (wydawnictwo W.A.B.). Z autorką i autorem rozmawiała Lu Olszewski. Renata Kim i Piotr Jacoń podjęli się wymagającego zadania. Obie osoby autorskie zanurzyły się w świecie osób transpłciowych (binarnych i nie) i postanowiły przybliżyć szerszemu gronu odbiorców zagadnienie transpłciowości i niebinarności. Podczas spotkania staraliśmy się dowiedzieć, co piszczy w szerzej nieznanej grupie społecznej, jak z nią rozmawiać i obcować oraz dlaczego wiedza ta jest niezwykle ważna.
Jak zawsze dużo miejsca poświęciliśmy również zagadnieniom ekologicznym.
O zmiany klimatyczne pytaliśmy Szymona Malinowskiego, fizyka atmosfery, jednego z najważniejszych w Polsce uczonych komentujących i tłumaczących zbliżającą się nieuchronnie katastrofę klimatyczną z perspektywy naukowej, który posiadł szczególną umiejętność wyjaśniania skomplikowanych zjawisk w przystępny sposób. Chcieliśmy, aby w świecie fake newsów i powszechnego przekonania o wyjątkowości naszej wiedzy na jakiś temat oraz marzeniach o własnej nieomylności przekonujący głos autorytetu pomógł nam zrozumieć zagrożenie i wytłumaczył, jak uchronić się przed katastrofą. – Czujemy, że jesteśmy w czasach przełomu. Poziom dezinformacji klimatycznej zdecydowanie wzrasta, ale rośnie poziom świadomości klimatycznej. Ludzie czują, że coś jest nie w porządku, że świat się zmienia z powodu sprawczości człowieka – mówił Szymon Malinowski. Była to druga z festiwalowych dyskusji stanowiących rozwinięcie fascynujących rozważań z książki „Siedem życzeń. Rozmowy o źródłach nadziei” Katarzyny Kasi (która poprowadziła to spotkanie) i Grzegorza Markowskiego.
O przyszłości polityki klimatycznej w kontekście ekonomii rozmawialiśmy z Ewą Bińczyk i Edwinem Bendykiem podczas debaty „Uspołecznianie antropocenu. Ekowerwa i ekologizowanie ekonomii”. Jej nazwa była tożsama z tytułem książki Ewy Bińczyk, w której autorka pyta między innymi, czy ludzkości nie opłaca się już przetrwanie, dlaczego znaleźliśmy się w takim punkcie, jaką rolę odegrały w tym założenia współczesnej ekonomii oraz czy humanistyka może pomóc nam wyzwolić się z „marazmu antropocenu”. – Uważam, że obywatelskie nieposłuszeństwo jest potrzebne. Pieprzyć te wszystkie oblane farbą obrazy. Na martwej planecie nie będzie sztuki – podsumowała Ewa Bińczyk, za co zebrała gromkie brawa. Rozmowę poprowadził Robert Skrzypczyński.
Do debaty o przemyśle mięsnym zaprosiliśmy Bartka Sabelę, autora „Wędrówki tusz” (wydawnictwo Czarne), reportażu o przemysłowej hodowli zwierząt nagrodzonego Grand Pressem w kategorii Książka ReporterskaRoku, oraz europosłankę Sylwię Spurek, radykalnie stojącą po stronie zwierząt pozaludzkich. Co roku zabija się około 70 miliardów zwierząt kręgowych na świecie. Ich przerobione na produkty ciała są wśród nas nieustannie obecne – na talerzach, w żołądkach, w butach, kurtkach, torebkach, oprawach kalendarzy. Jako żyjące, odczuwające istoty zwierzęta są jednak wciąż w większości niewidzialne, trzymane z dala od oczu ich przyszłych użytkowników i posiadaczek, by nie psuć nastroju i nie obniżać pobytu. – Nie wystarczy przestać jeść mięso – apelowała Sylwia Spurek. – My jemy zwierzęta, my nosimy zwierzęta na sobie, my się leczymy zwierzętami, my wykorzystujemy zwierzęta do rozrywki. Pytanie, czy gdyby na miejscu zwierząt pozaludzkich był człowiek, byłoby to dla nas tak akceptowalne. Dyskusję poprowadziła Karolina Kuszlewicz.
Przez większą część Festiwalu w różnych lokalizacjach była z nami akcja edukacyjna Tour de Konstytucja, czyli kontynuacja działalności edukacyjno-informacyjnej prowadzonej od dwóch lat przez Fundację Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych. Pojawili się z nią między innymi adwokatka Karolina Gierdal, prawniczka i była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich Hanna Machińska, Danuta Przywara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, adwokatka Kinga Dagmara Siadlak, sędzia Igor Tuleya, a gościnnie także aktor Andrzej Chyra. Celem akcji jest uświadamianie, jak ważne dla normalnego funkcjonowania demokratycznego państwa są praworządność i przestrzeganie przepisów konstytucji. Tour de Konstytucja byli u nas ze swoim busem i zachęcali do wnikliwej lektury Konstytucji, której egzemplarz można było otrzymać. Rozdawali też Konstytucję w wersji dla najmłodszych i liczne materiały edukacyjne.
Festiwal również przygotował coś dla najmłodszych: Małe Góry Literatury, czyli osobne pasmo dla dzieci i młodzieży. W tym roku młodzi czytelnicy i młode czytelniczki mieli okazję spotkać się z autorami i autorkami książek dla dzieci oraz wziąć udział w warsztatach ekologicznych poświęconych zmianom klimatu. Poza tym odbyły się pokaz filmu „Wakacje Mikołajka” Laurenta Tirarda oraz wydarzenia w ramach Festiwalu Tłumaczy Olgi Tokarczuk.
Agata Romaniuk przywiozła do nas całą kocią ferajnę, w tym najnowszą część swojej kryminalnej serii dla dzieci: „Kocia szajka i zaginione bajki” (wydawnictwo Agora dla dzieci). W tej książce koci detektywi oglądają bajki o Reksiu i ruszają do Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Autorka, znana dzieciom także jako Pani Wieczorynka, zaprosiła młodych czytelników i młode czytelniczki do wspólnego rozwiązywania zagadek.
Grzegorz Kasdepke, autor „Detektywa Pozytywki” oraz dziesiątek innych książek dla dzieci i młodzieży, wyjaśnił, czy chuligan może być fajny i czy warto być rozrabiaką. Pisarz uważa, że jego książki czytają przyszli buntownicy, wynalazcy, odkrywcy, rewolucjoniści, niespokojne duchy, niepokorne osobowości, słowem – ludzie, którzy nie dadzą sobie w kaszę dmuchać. – Bo nie po to przecież piszemy książki, żeby wychować potulne dzieci, lecz fajnych łobuziaków, z których wyrośnie mądre społeczeństwo! – podkreślił.
Barbara Sadurska przyjechała na Małe Góry z nowym tomem cyklu „Srebrny smok”. W pierwszej części poznaliśmy główną bohaterkę, 12-letnią Matyldę, która zamiast do wymarzonej Japonii wyjeżdża na wakacje do tajemniczego dziadka. W „Radzie smoków” (wydawnictwo Agora dla dzieci), kolejnej części tej baśniowej opowieści, jej marzenia o spotkaniu z magicznymi stworzeniami nie bledną, a dziewczynka wraz ze swoją nową przyjaciółką Saszą wyrusza w niezwykły i niebezpieczny rejs. Prowadząca spotkanie Miłka Malzahn zapytała autorkę nie tylko o smoki, ale też o podróże, odważne decyzje i wielką siłę przyjaźni.
Skierowane do najmłodszych warsztaty ekologiczne „Górskie brzmienia” połączyły tematykę gór ze światem muzyki. Miały na celu rozwijanie świadomości ekologicznej i kreatywności muzycznej poprzez różnorodne interaktywne i edukacyjne działania oraz pielęgnowanie miłości do natury.
W ramach Festiwalu Tłumaczy Olgi Tokarczuk na Małych Gór Literatury odbyły się natomiast warsztaty kulinarno-kulturoznawcze „Tłumacz od kuchni”. Anastassia Chatzigiannidi (Grecja), Pavel Peč (Czechy) i Barbara Delfino (Włochy) opowiedzieli o kuchni, gotowaniu i kulturze w swoich krajach. Uczestnicy i uczestniczki warsztatów mogli spróbować potraw oraz posłuchać muzyki i opowieści z Grecji, Czech i Włoch. Spotkanie było połączeniem kreatywnej zabawy i nauki.
Zaprosiliśmy także na warsztaty plastyczno-kulturoznawcze „Opowieści z gór i lasów”. Trzy tłumaczki: Olga Bagińska-Shinzato (Brazylia), Margot Carlier (Francja) i Julia Więdłocha (Norwegia) wprowadziły uczestników i uczestniczki w tajemnicze historie z Brazylii, Norwegii i Francji. Była to okazja do zapoznania się z baśniami i bajkami z różnych stron świata. Dzieci mogły poszerzyć granice swojej wyobraźni, poznając przyjazne duszki i stwory, które zamieszkują góry, lasy, morza, rzeki i jaskinie.
W paśmie filmowym FGL 2024 zaprezentowaliśmy osiem produkcji i zaprosiliśmy na spotkania z ich twórcami.
Naszym gościem był uznany izraelski reżyser filmowy i scenarzysta Ari Folman. Pokazaliśmy dwa filmy jego autorstwa: „Kongres” i „Walc z Baszirem”. Pierwszy został zainspirowany opowiadaniem Stanisława Lema „Kongres futurologiczny” z 1971 roku. Film nie jest jednak po prostu ekranizacją antyutopijnej wizji polskiego pisarza. Reżyser sięga po elementy stworzone przez futurologa, wchodzi z nimi w dyskusję, interpretuje je na nowo i bawi się nimi, by stworzyć własną opowieść. Drugi tytuł przyniósł Folmanowi międzynarodowe uznanie i wiele nagród, w tym Złoty Glob oraz nominację do Oscara. To animowany film dokumentalny, a kanwę jego scenariusza stanowiły wspomnienia z wojny na terenie Libanu i osobiste doświadczenia Folmana, który był członkiem oddziałów otaczających obóz uchodźców podczas masakry w Sabrze i Szatili. Obraz został zrealizowany w formie dialogów reżysera z przyjaciółmi, którzy razem z nim uczestniczyli w walkach w Bejrucie. – Kiedy wstąpiłem do wojska, miałem 17,5 roku, byłem więc bardzo, bardzo młody. Nie chciałem brać udziału w walkach, zostałem do tego zmuszony. Zaraz po rozpoczęciu wojny wszedłem w tryb walki o przetrwanie – opowiadał naszej publiczności. Rozmowy z twórcą na naszym Festiwalu przeprowadzili lemolog Stanisław Bereś oraz kulturoznawca Piotr Jakub Fereński, a tłumaczyła je Katarzyna Janusik.
Zorganizowaliśmy też plenerowy pokaz „Zielonej granicy” Agnieszki Holland, która spotkała się z publicznością po projekcji. Film, który miał premierę we wrześniu 2023 roku, wielu ludziom – nie tylko w Polsce – unaocznił i uświadomił tragizm sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Przez te 10 miesięcy zmieniło się w Polsce niemal wszystko. Przede wszystkim władza, a to zapoczątkowało niełatwy proces przywracania w naszym kraju demokracji, praworządności, niektórzy powiedzą nawet: normalności. Tymczasem na granicy czas jakby się zatrzymał. Katarzyna Borowiecka, dziennikarka radiowej Trójki, rozmawiała z reżyserką o tym, co zmieniło się w naszej rzeczywistości i opisywanym przez nią świecie przez ostatni rok. – Wbrew temu, co mówią politycy i niektórzy publicyści, dalej około 20 procent osób, które próbują przekroczyć tę granicę, stanowią kobiety, dzieci i osoby starsze. Manipulowanie tym strumieniem uchodźczym jest w rękach Łukaszenki i Putina. Oni infiltrują te grupy swoimi agentami i funkcjonariuszami. Rządy Polski, Litwy i Łotwy nie zrobiły nic poza postawieniem niedoskonałego płotu, by temu przeciwdziałać. Poza propagandą i okrucieństwem nie mamy innych narzędzi, żeby reagować na ten kryzys. A ani propaganda, ani okrucieństwo go nie zlikwidują – powiedziała Agnieszka Holland.
Naszym gościem był również reżyser, scenarzysta i poeta Andrzej Titkow. Zaprezentowaliśmy jego filmy dokumentalne, w tym „Sztukę błądzenia” przedstawiającą malarza i pisarza Henryka Wańka. Z kolei po projekcji „Albumu rodzinnego” twórca spotkał się z publicznością. Główną protagonistką tego filmu jest prababka Andrzeja Titkowa, Franciszka Arnsztajnowa, która była poetką, tłumaczką, działaczką niepodległościową i społeczną. Zginęła w getcie warszawskim, a na temat jej śmierci istnieją jedynie domniemania, hipotezy i legendy. Z reżyserem rozmawiał o nich Irek Grin.
Wyświetliliśmy ponadto ostatni film Marcina Giżyckiego: „Niedokończone życie Phoebe Hicks”, oparty na książce Agnieszki Taborskiej pod tym samym tytułem. Wizyjne oratorium, współreżyserowane po śmierci Giżyckiego przez Grzegorza Pleszyńskiego, zrealizowała grupa artystyczna Czarny Karzeł z Bydgoszczy. Pokaz był głębokim ukłonem w stronę reżysera, a po projekcji z Agnieszką Taborską rozmawiała Anda Rottenberg.
Zaprezentowaliśmy też nową filmową biografię Andrzeja Seweryna „Jestem postacią fikcyjną”. Reżyser Arkadiusz Bartosiak towarzyszył wybitnemu aktorowi z kamerą przez cały rok. Ten rodzaj dokumentu nie jest przewidywalnym, pomnikowym filmem biograficznym, lecz raczej dynamicznym i niejednoznacznym portretem artysty. Po projekcji z Andrzejem Sewerynem o filmie, życiu i sztuce dyskutował Irek Grin. – Ważne jest, aby rozróżnić grę od udawania i fałszu. Sprowokowanie debaty na temat tego, co fikcyjne, a co prawdziwe, wydaje mi się bardzo ciekawe. Myślę, że w sztuce w ogóle nie ma fikcji – powiedział aktor.
Po dyskusji o odpowiedzialności za zbrodnie wojenne w Ukrainie zaprezentowaliśmy nagrodzony Oscarem wstrząsający film dokumentalny „20 dni w Mariupolu” w reżyserii Mstysława Czernowa. Jego bohaterem jest oblężone miasto. To rejestr rosyjskich zbrodni, zapis życia prawdziwych mieszkańców i mieszkanek.
Nieodłączną częścią Festiwalu Góry Literatury są koncerty. Było ich, jak większości wydarzeń podczas tej edycji, najwięcej w historii. Konkretnie 11 – tyle, ile festiwalowych dni. Główna scena muzyczna tradycyjnie zagościła na Zamku Sarny. Muzyka rozbrzmiała także we wnętrzach Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowej Rudzie, Kłodzkiego Ośrodka Kultury, Galerii Ludwikowice w Ludwikowicach Kłodzkich oraz Centrum Nauki, Kultury i Sztuki Stara Kopalnia w Wałbrzychu. Istotnym kryterium, którym kierujemy się w doborze artystów muzycznych, jest warstwa tekstowa ich utworów. Wszak spotykamy się na festiwalu literackim – ważna jest dla nas nie tylko muzyka, ale i słowo.
Pasmo muzyczne otworzył koncert Vito Bambino na noworudzkim Rynku. To solowy projekt Mateusza Dopieralskiego, lidera zespołu Bitamina. Jako support wystąpił Wierszokleta, czyli Piotr Sibiński, który na co dzień również tworzy i koncertuje z zespołem Bitamina.
Zagrali Fisz Emade Tworzywo, czyli jeden z najważniejszych zespołów na polskim rynku fonograficznym. Ich ostatni album, „Ballady i protesty”, to mocny powrót do ich muzycznych korzeni, ale przede wszystkim to płyta sprzeciwu, pełna niezgody na infantylną, agresywną, czarno-białą politykę, na omijanie w życiu publicznym tak ważnych tematów, jak prawa człowieka czy zmiany klimatyczne. Gościnnie na scenie pojawił się poeta i prozaik Wojciech Bonowicz, który przyjechał do nas opowiadać o nowej książce.
Tłumy fanów przyciągnął Kortez, czyli Łukasz Federkiewicz, obdarzony głębokim i lekko szorstkim głosem, który śpiewa nieprzekombinowane piosenki o miłości i jej braku.
Łukasz „L.U.C.” Rostkowski, polski raper, kompozytor i producent muzyczny, wystąpił z towarzyszeniem orkiestry Rebel Babel Ensemble i porwał publikę do tańca. Artysta zdradził, że pracuje nad swoją debiutancką książką.
Koncert zagrała Katarzyna Groniec, wyjątkowa wokalistka i osobowość polskiej sceny muzycznej, której każdy występ to przejmujący spektakl.
Zaprosiliśmy legendę polskiej sceny niezależnej: Lecha Janerkę, który po 18-letniej przerwie wydawniczej nagrał album „Gipsowy odlew falsyfikatu”. Wybrzmiały zarówno koncertowe wersje utworów z najnowszej płyty, jak i świetnie znane piosenki. Poetyckie teksty w połączeniu z muzyczną wyobraźnią Lecha Janerki sprawiają, że trudno o bardziej odpowiednie miejsce na ten koncert niż scena muzyczna Festiwalu Góry Literatury.
Na naszym Festiwalu, w nastrojowej przestrzeni Galerii Ludwikowice, odbyła się premiera płyty „Zerwane rozmowy” tria: Agnieszka Wolny-Hamkało, Aleksandra Popławska i Piotr Damasiewicz. Wiersze Agnieszki Wolny-Hamkało zostały ułożone przez Aleksandrę Popławską w poruszającą opowieść o przemianie: najpierw chłodną, surową, w końcu intymną. Trąbka Piotra Damasiewicza rozwarstwia i scala kolejne wątki. Po koncercie z twórcami tekstów i muzyki rozmawiał Wojciech Bonowicz.
Wystąpił też u nas Pablopavo, czyli Paweł Sołtys – wokalista, radiowy DJ, autor tekstów piosenek i kompozytor, a jednocześnie znakomity pisarz, nagradzany zarówno za swoją muzykę, jak i prozę. Wraz z zespołem Ludziki zaprezentował materiał z najnowszej płyty „Lakuna”.
Także wrocławski zespół HURT zagrał piosenki z nowej płyty, „Festiwal bodźców”, prezentując wyraźnie dojrzały, bezczelnie wesoły nihilizm w tekstach Maćka Kurowickiego.
Na scenie muzycznej pojawił się duet Skalpel, który tworzą Marcin Cichy i Igor Pudło, znani z twórczego przetwarzania jazzowych sampli polskich i zagranicznych artystów lat 60. i 70.
Festiwal zamknął koncert z cyklu „Ørganek MTV Unplugged”, będący zwieńczeniem dekady działalności zespołu Adama Staszewskiego, Roberta Markiewicza, Tomasza Lewandowskiego i Tomasza Organka na polskiej scenie muzycznej. Muzycy zaprezentowali publiczności nowe, ciekawe i często zaskakujące aranżacje swoich utworów, bawiąc się w mieszanie różnych gatunków muzycznych.
Kolejną immanentną częścią Festiwalu Góry Literatury, akcentującą jego interdyscyplinarność, jest scena sztuk wizualnych. Zorganizowaliśmy szereg wystaw, wernisaży i performansów w takich miejscach, jak Zamek Sarny w Ścinawce Górnej, Ostoja Sztuki w Opolnicy, Impresja Art Resort w Dusznikach Zdroju, Galeria NOWA art space w Nowej Rudzie oraz Galeria Ludwikowice w Ludwikowicach Kłodzkich.
Ze znakomitym odbiorem spotkała się zbiorowa wystawa prac 21 twórczyń i twórców „Tytuł nadejdzie”. Do tej ekspozycji kuratorka Anna M. Kramm wybrała prace malarskie i rzeźbiarskie, wideoinstalacje i obiekty połączone ze współczesną narracją dźwiękową. Dzieła zaprezentowane w surowych wnętrzach Zamku Sarny korespondowały z „miejscem, czasem i komunikacją”. – Ich interakcja miała pobudzić wyobraźnię i odnieść się do indywidualnego wizualnego przeżycia odbiorcy, eksplorując przestrzeń, odwołując się do kulturowej matrycy w aspekcie historycznym, architektonicznym i topograficznym – komentuje Anna M. Kramm. – Dzieła pozostawiły ślady o charakterze pamięci palimpsestowej jedynie w wyobraźni, nie ingerując trwale w zastaną strukturę. Formuła „pokoi ekspozycji” miała przeprowadzić odbiorcę przez labirynt napięć i emocji wizualnych przypisanych metaforom – dodaje.
Na wystawie można było zobaczyć prace takich artystów, jak: Anna Bujak, Sonia Ruciak, Sylwia Mucha, Patrycja Mikołajczak, Jaga Hupało, Martha Mulawa, Anna Maria Kramm, Basia Trzybulska, Klaudia Magierowska, Tatiana Tokarczuk, Daniel Mikulski, Dominik Jan Gralak, Paweł Domański, Ryszard Bilan, Krzysztof Wałaszek, Andrzej Rafałowicz, Janusz Gilewicz, Paweł Konikiewicz, Marek Sienkiewicz oraz Tomasz Sikora.
W pierwszym dniu ekspozycji odbyło się oprowadzanie kuratorskie po wystawie „Tytuł nadejdzie”, w czasie którego zaprezentowane zostały sylwetki artystek i artystów biorących w niej udział. Widzowie poznali kontekst powstania dzieł i źródła inspiracji oraz techniki artystyczne zastosowane w wizualnych obiektach. Wydarzeniu towarzyszył także performans „Kruche piękno” w wykonaniu Jagi Hupało, stworzony z inspiracji wystawą „Wspaniałość rokoka. Miśnieńskie figurki porcelanowe Johanna Joachima Kändlera” w Zamku Królewskim na Wawelu.
Jaga Hupało objęła również opieką artystyczną wydarzenie interdyscyplinarne Akcji Silva Bonae Artis, które odbyło się w prowadzonej przez nią Ostoi Sztuki. Wystawę i prezentację „Pisane drzewem” stworzyli Tomasz Sikora, Renata Plaga, Bret Roberts i Jaga Hupało.
Wystawie „Tytuł nadejdzie” towarzyszyły prezentacja rzeźb oraz rysunków Wojciecha Siudmaka, jednego z czołowych przedstawicieli nurtu realizmu fantastycznego w sztuce. – Świat wyobraźni Wojciecha Siudmaka jest wsobny, a nurt, w którym artysta zanurzył się bez reszty, wymagający i pracochłonny. W twórczości rozpoznawalny styl, bogata symbolika przedstawienia oraz precyzja i detaliczność kreski przyciągają uwagę i zachwycają nawet nieprzygotowanych odbiorców sztuki – mówi kuratorka monograficznej wystawy, Dorota Pieńkos.
W równie surowym wnętrzu dawnego budynku produkcyjnego Spółdzielnia Pracy Rękodzieła Ludowego i Artystycznego „Splot” w Nowej Rudzie, gdzie dziś mieści się Galeria NOWA art space, pokazaliśmy prace malarki, graficzki i rysowniczki Mai Gajewskiej. Zaprezentowany na wystawie „ Polki – Polskie Jaskółki” wybór prac – obrazów olejnych połączonych instalacją z metalu – jest wyrazem rozważań artystki na temat aborcji. Wystawę uhonorowano srebrnym medalem w kategorii Mixed Media na XIII Biennale we Florencji w 2021 roku. Prace bezpośrednio nawiązywały do fali manifestacji, która przetoczyła się przez polskie miasta jesienią 2020, kiedy sejm RP zaostrzył przepisy dotyczące możliwości przerywania ciąży. Powrót do tematu nie jest przypadkowy: w ostatnich miesiącach debata dotycząca prawa do aborcji ponownie zagościła w przestrzeni publicznej. Obok prezentacji odbyły się wernisaż, oprowadzanie po wystawie oraz spotkanie autorskie Mai Gajewskiej.
Na wystawie zatytułowanej „Siostry” zaprezentowane zostało malarstwo Agnieszki Brzezińskiej, której twórczość obejmuje szerokie spektrum: od malarstwa abstrakcyjnego po figuratywne. Jej ostatnie prace koncentrują się na postaci kobiecej, a kolor odgrywa w nich równie istotną rolę jak forma. Artystka dąży do harmonii między postacią a kolorem, co osiąga poprzez intuicyjny wybór palety kolorów oraz eliminację zbędnych elementów kompozycyjnych. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów jej twórczości jest przedstawianie kobiet od tyłu, z naciskiem na ich plecy i charakterystyczne nakrycia głowy. Ta nietypowa perspektywa nadaje pracom Brzezińskiej niepowtarzalny charakter, zachęcając odbiorców do głębszej refleksji nad tożsamością i introspekcją postaci. Artystka podkreśla, że nie tyle postacie na jej obrazach są odwrócone od nas plecami, ile my stoimy za nimi – i w ten sposób zachęca do patrzenia przed siebie. Często przedstawiane w parach, postacie z cyklu „Siostry” symbolizują nie tylko tradycyjne relacje rodzinne, ale również lustrzane odbicie własnej osoby, ukazując głębię naszego wewnętrznego świata.
Po raz pierwszy włączyliśmy w program naszego Festiwalu przedstawienia teatralne. Zaproponowaliśmy naszej publiczności dwa spektakle.
Teatr THB wystawił na deskach Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu spektakl „E.E.” w reżyserii Doroty Nasiorowskiej-Wróblewskiej, na podstawie powieści Olgi Tokarczuk o tym samym tytule. Jej akcja dzieje się w 1908 roku we Wrocławiu, kiedy to 15-letnia Erna Eltzner zaczyna widzieć duchy. Mediumiczne zdolności dziewczyny budzą w świadkach niezwykłych wydarzeń ukryte pragnienia, skrywane tajemnice i tłumione lęki. Jednak nie ma pewności, czy to, czego doświadczają, dzieje się naprawdę. Psychologiczna powieść Noblistki stała się inspiracją do spektaklu, którego twórcy szukają odpowiedzi na pytania, gdzie przebiega granica między prawdą a wyobrażeniem, marzeniami a rzeczywistością i czy można nie wpaść w pułapkę, jaką stanowi niepowstrzymany pęd życia.
Teatr Nowy Proxima zaprezentował natomiast w Kłodzkim Ośrodku Kultury „Komediantkę”, spektakl będący literacką mieszanką Antoniego Czechowa („Kalchas” w tłumaczeniu Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej), Thomasa Bernharda i krótkiej historii SPATiF-u – domu pijaństwa, domu zdrad i miłości, domu, w którym bawili się nasi najwięksi polscy aktorzy. Reżyser i autor scenariusza Piotr Sieklucki zwraca uwagę, że Czechow i Berhnard zbyt często przyglądali się kondycji teatru, by nie snuć opowieści o jego zatrważających historiach. Okazuje się, że mimo upływu czasu nie zmienia się nic; teatr pozostaje taką samą kolebką intryg jak dawniej. Teatr od kulis bywa fascynujący, ale bywa też przerażający. Jest mieszanką talentów i antytalentów, dziwaków, pozerów i ludzi nieustannie grających intelektualistów, popadających w zachwyt nad własną tępotą. Z tego można się już jedynie śmiać.
Fundamentalnymi wartościami wpisanymi w statut Fundacji Olgi Tokarczuk są rozszerzanie i pogłębianie świadomości społecznej w zakresie ochrony środowiska, działania na rzecz praw zwierząt oraz propagowanie nowoczesnych technologii zmierzających do ochrony środowiska. Nie tylko rozmawiamy na ten temat, ale podczas organizacji FGL staramy się wybierać i popularyzować proekologiczne rozwiązania.
Aby ograniczyć ślad węglowy i ułatwić poruszanie się po festiwalowych lokalizacjach, organizujemy i rekomendujemy gościom i gościniom bezpłatny transport zbiorowy, kursujący do najbardziej obleganych miejsc festiwalowych. W tym roku obserwowaliśmy wyraźny wzrost zainteresowania tym rozwiązaniem. Nasze autobusy jeździły pełne i łącznie przejechały około 2 tysięcy kilometrów. Zachęcamy również do korzystania z pociągów oraz komunikacji miejskiej między poszczególnymi miastami.
Staramy się też ograniczyć produkcję śmieci. Nie drukujemy biletów wstępu i nie wymagamy tego od uczestników. Nie używamy wyrobów z plastiku. Identyfikatory dla organizatorów, wolontariuszy, gości i mediów są kartonowe. Poza tym używamy papierowych toreb i teczek na dokumenty.
W festiwalowych miejscach działał sklepik, gdzie można było zakupić tegoroczne gadżety – 80 procent z nich zostało wykonanych z materiałów pozyskanych z recyklingu. Były wśród nich także koszulki z organicznej bawełny z grafiką zaprojektowaną przez Ewę Mańkowską, torby, notesy, parasolki czy wachlarze. Wybrane przedmioty wręczaliśmy naszym gościom i gościniom w pakietach powitalnych, wzbogaconych o miody pochodzące z lokalnej pasieki z Krajanowa.
Ani na terenie gastronomicznym Festiwalu, ani we własnych cateringach nie serwujemy mięsa; proponujemy dania wegetariańskie i wegańskie. Staramy się przy tym korzystać z produktów lokalnych i sezonowych.
Organizujemy jarmark lokalnego rękodzieła, wyrobów artystycznych i produktów spożywczych. Wszystkie produkty wytwarzane są w duchu ekodizajnu, z poszanowaniem roślin i zwierząt. W Nowej Rudzie zaprezentowali się wytwórcy, rzemieślnicy i rękodzielnicy z regionu. Można było obejrzeć i kupić między innymi ceramikę artystyczną, biżuterię haftowaną, frywolitkową i artystyczną, rzeźbę, wyroby wiklinowe, miedziorytnicze, filcowe, metaloplastyczne, odzież z ekologicznych tkanin konopnych, grafiki i plakaty, a także posmakować i nabyć regionalne sery, przetwory, miód i chleby oraz poznać dawne techniki czerpania i zdobienia papieru.
Organizacja tak szeroko zakrojonego przedsięwzięcia nie byłaby możliwa bez wsparcia i zaangażowania naszych partnerów i sponsorów, a była ich w tym roku również rekordowa liczba – ponad 80.
Festiwal zorganizowaliśmy wspólnie z następującymi samorządami: miasto Nowa Ruda, gmina wiejska Nowa Ruda, miasto Wałbrzych, Wrocław Miasto Spotkań, miasto Kłodzko, miasto Świdnica, województwo Dolny Śląsk, powiat kłodzki, Aglomeracja Wrocławska. Wsparły nas ponadto działające w tych miejscach instytucje: Wrocławski Dom Literatury, Stara Kopalnia Centrum Nauki i Sztuki w Wałbrzychu, Miejski Ośrodek Kultury w Nowej Rudzie, Kłodzki Ośrodek Kultury, Centrum Kultury Gminy Nowa Ruda w Ludwikowicach Kłodzkich, Miejska Biblioteka Publiczna im. Cypriana Kamila Norwida w Świdnicy, Miejska Biblioteka Publiczna w Nowej Rudzie, Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu, Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego, Centrum Aktywności Lokalnej w Kłodzku, Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Wsparcia udzielił także Wojewoda Dolnośląski.
Festiwalu Góry Literatury partnerowali w tym roku: Allianz Foundation, Firma Kruk, Firma ZPAS, Port Lotniczy Wrocław, Fundacja im. Heinricha Bölla, Wolny Kraj Saksonia, Wrocław Miasto Literatury UNESCO, Wydawnictwo Literackie, wydawnictwo Agora, wydawnictwo Agora dla dzieci, wydawnictwo Znak, wydawnictwo Znak Literanova, wydawnictwo Warstwy, wydawnictwo Marginesy, wydawnictwo W.A.B., wydawnictwo słowo/obraz terytoria, wydawnictwo Czarne, wydawnictwo Książkowe Klimaty, wydawnictwo Karakter, wydawnictwo LUNA, Firma Merida, Firma Macma, Firma Easy Gifts, Ewa i Krzysztof Foltowie, Firma FOSA, Zamek Sarny, SPEKTRUM Ośrodek Okulistyki Klinicznej, Centrum Łąkowa 1, Nowa Art Space, Akademickie Centrum Badań. Ex-centrum Olgi Tokarczuk, Akcja Tour de Konstytucja, Fundacja Aktywna Demokracja, STOLOVELASY Stowarzyszenie Proaktywnych Mieszkańców i Miłośników Gminy Radków, Firma TigerBus, Firma Smilebus Gorczyca, Fundacja Pałac Jedlinka, Miejska Biblioteka Publiczna im. Księcia Ludwika w Brzegu, Narodowe Centrum Kultury, Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0, Rozczytana Aglomeracja, „Notatnik Teatralny”, „Notatnik Literacki”, Ostoja Sztuki Jaga Hupało, Księgarnia Tajne Komplety, Teatr Nowy Proxima, Teatr THB, portal niebinarnosc.pl, Queerpol, Drukarnia Smaku, Cashflow Group, Salon Red to Kill.
Festiwal Tłumaczy Olgi Tokarczuk otrzymał wsparcie od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, województwa Dolny Śląsk, Instytutu Polskiego w Tbilisi, Litewskiego Instytutu Kultury oraz Rumuńskiego Instytutu Kultury, natomiast pasmo czeskie „Literatura bez granic” – z Programu Interreg Czechy–Polska dofinansowanego przez Unię Europejską.